Spuściłam nogi w dół łóżka i wstałam. Nie wiedziałam sama co chcę robić po siódmej rano, ale podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej bluzę, którą od razu ubrałam. Zdałam sobie sprawę, że to bluza Ashton'a. Wczoraj kazał mi ją sobie zatrzymać, więc tak zrobiłam. Takim oto sposobem mam ją teraz na sobie. Powolnym krokiem podążyłam w stronę drzwi balkonowych i otworzyłam je. Zimne powietrze chłodziło moją skórę. Wiatr rozwiewał moje włosy w różnych kierunkach. Usiadłam na kafelkach i oparłam się o ścianę. Zamknęłam oczy i odetchnęłam. Powoli się odprężałam zapominając o wszystkich złych rzeczach, o koszmarach. W mojej głowie ukazał się obraz moich uśmiechniętych rodziców. Tak bardzo za nimi tęsknię. To niedorzeczne, że nie doceniamy dwóch osób tak ważnych w naszym życiu dopóki coś im się nie stanie. Dopóki ich nie stracimy. Ja też nie doceniałam. Nie sądziłam, że mogę tak bardzo ich kochać i tęsknić, gdy ich przy mnie nie będzie. Ale teraz to wiem. Teraz gdy nie ma ich przy mnie: ja wiem, że bardzo ich kochałam, cóż, nadal kocham. Kiedyś byli ze mną codziennie i nawet nie myślałam jak moje życie by wyglądało bez nich. A jest ono straszne. Czuję pustkę, strach, gniew: praktycznie wszystkie negatywne emocje. Chciałabym cofnąć czas i móc powiedzieć im, że bardzo ich kocham oraz wiele im zawdzięczam. Jestem smutna, że nie będzie ich na moim ślubie, że nie poznają moich dzieci, że nie będę mogła się nimi opiekować i ich odwiedzać jak będą starzy. Wiele osób ma tę szansę, ale jej nie docenia, a powinna.
Wstałam, gdy zaczęło mi się robić zimno. Wiedziałam, że jest wcześnie rano, więc w południe może być jeszcze strasznie gorąco. Nie o tym jednak chciałam teraz myśleć. Zastanawiam się czy ja będę kiedyś szczęśliwa? Ciągle coś mnie złego spotyka w życiu. Teraz też nie mogę być całkowicie zadowolona. Nie mogę, nawet jeśli bym bardzo chciała. Powinnam się cieszyć, że pocałowałam chłopaka, który mi się podoba, ale ciągle mam z tyłu głowy sms-y. Mam przeczucie, że on wrócił. Tak bardzo jakbym nie chciała w to wierzyć to nie mogę się oszukiwać, bo na dobre mi to nie wyjdzie. Koszmary wróciły i wiem, że dłużej tak nie wytrzymam. Nie przespana noc: najpierw jedna, potem kolejna i kolejna. Tak będzie wciąż i wciąż, a ja nie będę mogła nic na to poradzić. Kiedy już myślałam, że to się skończyło, że to już za mną. Że go już nie ma, to on wraca. Ale teraz może posunąć się jeszcze dalej i jestem pewna, że tak się stanie, jeśli nie będę ostrożna. Nie mogę wychodzić nigdzie sama w nocy, bo to będzie okazja dla niego. To będzie cholerna okazja dla tego chorego człowieka. Boję się, ale muszę być silna. Życie mi pokazało, że nie jest jak w bajce i muszę o tym pamiętać. Może kiedyś będę żyła z księciem na białym koniu, ale kiedyś. Chociaż nie jestem pewna czy tego właśnie chcę. Chyba nie. Chcę tylko chłopaka, który będzie mnie kochał i opiekował się mną. Jestem delikatną osobą i łatwo jest mnie zranić. Chociaż nie powinno. Po tym co mi się przydarzyło powinnam być silna. Ale nie do końca tak jest. Ale będę udawać. Nie dam się złapać. Jestem starsza, mądrzejsza i silniejsza. Nie zastraszy mnie. Mam taką nadzieję.
~*~
-Dawno się nie widzieliśmy. Może miałabyś ochotę gdzieś dzisiaj wyjść? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami, mimo, że nie mógł tego zobaczyć.
-Jasne, chętnie.
-To przyjdę po Ciebie za godzinę.
-Okej, do zobaczenia.
Mimo, iż miałam nadzieję, że zobaczę się dzisiaj z Ashton'em to wyjście z Jack'iem nie wydawało się być takie złe. Blondyn nie dzwonił, więc nie będę się narzucać. Może nie chciał mnie widzieć. Oczywiście miałam w głowie najczarniejsze scenariusze, ale szybko się ich pozbyłam i skupiłam na przygotowaniu na spotkanie.
Tak jak przypuszczałam: teraz było o wiele cieplej niż rano, ale nie aż tak ciepło jak wczoraj. To znaczy: jest ciepło, a nie gorąco. To chyba lepsze stwierdzenie. Lubię taką pogodę, bo nie zmarznę przez zimno i nie ugotuję się przez upał. Jest w sam raz.
Nakładałam buty na stopy, gdy telefon obok mnie zawibrował. Spodziewałam się sms-a od Jack'a, że jest pod domem lub, że już idzie, ale się myliłam.
Od nieznany: Wybierasz się gdzieś? Ślicznie wyglądasz.
Wstrzymałam oddech na chwilę i szybko podbiegłam do okna. Rozejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam. On musiał gdzieś tu być skoro wiedział, że gdzieś wychodzę. Nie czułam się bezpiecznie z tą myślą. Przerażał mnie coraz bardziej z każdym sms-em.
Do nieznany: Kimkolwiek jesteś masz natychmiast przestać! Zostaw mnie w spokoju!
Od nieznany: Karmię się twoim strachem, słoneczko.
Zamarłam. Czułam jak przez moje ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze. Zaczęłam się pocić. Moje najgorsze koszmary stawały się rzeczywistością. On wrócił. Chciałam odwołać to spotkanie i już nigdy więcej nie wyjść z domu. Chciałam się zamknąć w pokoju i spędzić tam całe życie. Wiedziałam, że tym razem nie będę miała takiego szczęścia, a on posunie się o wiele dalej. Ta myśl mnie przerażała. Bałam się.
Mój telefon ponownie zawibrował, tym razem w mojej dłoni. Czułam, że moje serce zaczyna bić jeszcze szybciej. Z jednej strony panicznie się bałam, gdyż sądziłam, że ponownie pojawi się na ekranie numer nieznany. Jednak odblokowałam go i okazało się, że to Jack. Napisał, że zaraz będzie pod domem. Teraz już nie ma odwrotu.
Szłam koło Jack'a i słuchałam o jego drużynie. Niedługo mają mecz, więc ciężko trenują. Niby słuchałam, ale moje myśli wciąż i tak krążyły wokół niego. Cały czas miałam w głowie jego twarz i ten przeklęty uśmieszek. Gdyby była taka możliwość to z chęcią bym go spoliczkowała i starła mu go z twarzy. Ale sama myśl, że musiałabym ponownie stanąć z nim twarzą w twarz przerażała mnie tak mocno, że chyba nie odważyłabym się tego zrobić.
-Wolisz pójść na lody czy na kawę?
-Kawa - odparłam natychmiastowo, nawet o tym nie myśląc.
-Dobra, to starbucks?
-Może być - posłałam mu lekki uśmiech.
-Coś się stało? Przynudzam Cię?
-Nie, nie! Po prostu mam ostatnio dużo na głowie, jestem trochę niewyspana, więc z chęcią napiję się kawy - uśmiech na mojej twarzy był wymuszony, jednak kiedy spojrzałam na blondyna i na jego piękny wyszczerz to od razu sama też się uśmiechnęłam. I nie było to wymuszone.
Rozmawiałam z Jack'iem o wszystkim i o niczym. Praktycznie tematy same się nasuwały i byłam szczęśliwa. W końcu zaangażowałam się w rozmowę i zapomniałam o tym co czekało mnie w domu. Kolejne sms-y i koszmary. Nieprzespane noce. Teraz cieszyłam się chwilą, a ta spędzana z Jack'iem była bardzo miła. Myślę, że on również tak jak jego siostra mógłby zostać moim przyjacielem, jednak nie byłam gotowa o rozmawianiu o swojej przeszłości. To jeszcze nie ten czas. Jednak sądzę, że Jack nie do końca jest zainteresowany byciem moim kolegą, czy przyjacielem. Może to sobie uroiłam, ale wydaje mi się, że on mnie podrywa. Mam nadzieję, że tak nie jest. Oczywiście jest atrakcyjny, ale nic do niego nie czuję. A już na pewno nie to co czuję, gdy widzę Ashton'a.
-Mam pytanie - w końcu wypalił, po bardzo krótkiej ciszy. Uniosłam do góry brwi i skinęłam dając mu znak, żeby kontynuował -W sobotę moja kuzynka bierze ślub i zastanawiałem się czy nie chciałabyś tam ze mną pójść. Wiesz, nie mam osoby towarzyszącej, więc chciałem Cię zapytać. Byś się trochę zabawiła, co ty na to? Rose też będzie, więc chyba nie jest źle - uśmiechnął się.
Trochę mnie zamurowało, bo nie spodziewałam się takiego pytania. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy tego chciałam? Jak najbardziej. A więc czym się martwiłam? Chyba tym co powie Ashton jak się dowie. Rozumiem, że nie jesteśmy parą, ale całował mnie. A to chyba coś znaczyło. Czy nie? Nie chciałam teraz odpowiadać.
-Mogę to przemyśleć? Dam Ci jutro znać - posłałam mu uśmiech, żeby nie czuł się zbytnio urażony moją odpowiedzią.
-Jasne, oczywiście.
Zamarłam. Czułam jak przez moje ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze. Zaczęłam się pocić. Moje najgorsze koszmary stawały się rzeczywistością. On wrócił. Chciałam odwołać to spotkanie i już nigdy więcej nie wyjść z domu. Chciałam się zamknąć w pokoju i spędzić tam całe życie. Wiedziałam, że tym razem nie będę miała takiego szczęścia, a on posunie się o wiele dalej. Ta myśl mnie przerażała. Bałam się.
Mój telefon ponownie zawibrował, tym razem w mojej dłoni. Czułam, że moje serce zaczyna bić jeszcze szybciej. Z jednej strony panicznie się bałam, gdyż sądziłam, że ponownie pojawi się na ekranie numer nieznany. Jednak odblokowałam go i okazało się, że to Jack. Napisał, że zaraz będzie pod domem. Teraz już nie ma odwrotu.
Szłam koło Jack'a i słuchałam o jego drużynie. Niedługo mają mecz, więc ciężko trenują. Niby słuchałam, ale moje myśli wciąż i tak krążyły wokół niego. Cały czas miałam w głowie jego twarz i ten przeklęty uśmieszek. Gdyby była taka możliwość to z chęcią bym go spoliczkowała i starła mu go z twarzy. Ale sama myśl, że musiałabym ponownie stanąć z nim twarzą w twarz przerażała mnie tak mocno, że chyba nie odważyłabym się tego zrobić.
-Wolisz pójść na lody czy na kawę?
-Kawa - odparłam natychmiastowo, nawet o tym nie myśląc.
-Dobra, to starbucks?
-Może być - posłałam mu lekki uśmiech.
-Coś się stało? Przynudzam Cię?
-Nie, nie! Po prostu mam ostatnio dużo na głowie, jestem trochę niewyspana, więc z chęcią napiję się kawy - uśmiech na mojej twarzy był wymuszony, jednak kiedy spojrzałam na blondyna i na jego piękny wyszczerz to od razu sama też się uśmiechnęłam. I nie było to wymuszone.
Rozmawiałam z Jack'iem o wszystkim i o niczym. Praktycznie tematy same się nasuwały i byłam szczęśliwa. W końcu zaangażowałam się w rozmowę i zapomniałam o tym co czekało mnie w domu. Kolejne sms-y i koszmary. Nieprzespane noce. Teraz cieszyłam się chwilą, a ta spędzana z Jack'iem była bardzo miła. Myślę, że on również tak jak jego siostra mógłby zostać moim przyjacielem, jednak nie byłam gotowa o rozmawianiu o swojej przeszłości. To jeszcze nie ten czas. Jednak sądzę, że Jack nie do końca jest zainteresowany byciem moim kolegą, czy przyjacielem. Może to sobie uroiłam, ale wydaje mi się, że on mnie podrywa. Mam nadzieję, że tak nie jest. Oczywiście jest atrakcyjny, ale nic do niego nie czuję. A już na pewno nie to co czuję, gdy widzę Ashton'a.
-Mam pytanie - w końcu wypalił, po bardzo krótkiej ciszy. Uniosłam do góry brwi i skinęłam dając mu znak, żeby kontynuował -W sobotę moja kuzynka bierze ślub i zastanawiałem się czy nie chciałabyś tam ze mną pójść. Wiesz, nie mam osoby towarzyszącej, więc chciałem Cię zapytać. Byś się trochę zabawiła, co ty na to? Rose też będzie, więc chyba nie jest źle - uśmiechnął się.
Trochę mnie zamurowało, bo nie spodziewałam się takiego pytania. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy tego chciałam? Jak najbardziej. A więc czym się martwiłam? Chyba tym co powie Ashton jak się dowie. Rozumiem, że nie jesteśmy parą, ale całował mnie. A to chyba coś znaczyło. Czy nie? Nie chciałam teraz odpowiadać.
-Mogę to przemyśleć? Dam Ci jutro znać - posłałam mu uśmiech, żeby nie czuł się zbytnio urażony moją odpowiedzią.
-Jasne, oczywiście.
~*~
Obudził mnie dzwoniący telefon tuż przy moim uchu. Zamrugałam kilka razy i obudziłam się na dobre. Zdałam sobie sprawę, że usnęłam czytając wiadomość od Ashton'a. Praktycznie było to zwykłe "dobranoc", ale strasznie mnie to ucieszyło i nie patrząc wciąż w ekran telefonu: usnęłam.
Podniosłam komórkę do ucha i od razu usłyszałam głos tego kretyna.
-Dzieńdoberek Effie! - krzyknął w słuchawkę.
-Czy ty się dobrze czujesz, Calum? Budzisz mnie o takiej godzinie? Chyba dawno nikt Ci nie skopał tyłka - warknęłam.
-Jaka godzina? Jaka godzina? To już po czternastej, śpiąca królewno - zaśmiał się, a ja odsunęłam telefon kawałek od ucha, by spojrzeć na godzinę. Rzeczywiście. Jednak byłam zła, że dzisiaj nie obudził mnie koszmar, a Calum. Mogłam się wreszcie wyspać, ale nie, ten idiota musiał mnie obudzić.
-Po co dzwonisz? - zapytałam zirytowana.
-Jest piątek, więc chciałem zapytać czy nie masz ochoty pójść z nami na imprezę? Będziemy występować, a potem możemy potańczyć i takie tam.
-Idiota, pieprzony idiota.
-Możesz wziąć nawet Rose, nie będziemy źli - czy on ignoruje to co mówię? Przecież właśnie go wyzywałam.
-Dobra, będziemy u was o dwudziestej, a teraz daj mi spać - odpowiedziałam i od razu się rozłączyłam. Lecz dobrze wiedziałam, że już nie zasnę. Dzięki Calum.
~*~
Weszliśmy do Burbon i trzeba przyznać, że jest już dość dużo ludzi, a długa kolejka czekała jeszcze za nami. Nikt nie sprawdzał ile masz lat. Trzeba było tylko zapłacić parę dolarów za wejście i już. Możesz się bawić.
Chłopaki od razu poszli za scenę, żeby się przygotować, a ja z Rose usiadłyśmy przy barze. Zamówiłyśmy po drinku i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie mówiłam jej o tej nocy na plaży, gdyż wczoraj byłam z jej bratem, co oznaczało, że nie miałam czasu. Jak wróciłam do domu byłam padnięta, więc natychmiast położyłam się spać. W końcu w nocy nie spałam przez koszmary.
Jakieś pół godziny później na scenę wyszli chłopcy. Bawiłam się z Rose, gdy oni śpiewali. Miałam nadzieję, że na mnie nie patrzyli, bo cóż, to co ja robiłam to na pewno nie był taniec. Nie chciałam się ośmieszyć. Jakieś pół godziny później zeszli i zaczęli pić razem z nami. Dziewczyny bardzo szybko się ich przyczepili, a co było najgorsze: do Ashton'a też podeszła jedna. Myślałam, że ją spławi i zacznie się bawić ze mną, ale tak się nie stało. Przez chwilę rozmawiali, a potem zaczęli się całować. To mnie cholernie zabolało. Rose zaczęła mnie masować po plecach, bo doskonale zdawała sobie sprawę jak mogę się teraz czuć. A czułam się jak jakaś dziwka. Mimo, że tylko go całowałam to byłam zła, że tak się dałam nabrać na ten jego śpiew. Było romantycznie, ale co z tego, jeśli dla niego to nic nie znaczyło i dwa dni później całuje inną? Jakiś chłopak poprosił Rose do tańca, a ja kazałam jej iść. Zrobiła to, więc zostałam sama. Wypiłam parę kolejnych drinków i byłam lekko wstawiona. Zaczęłam flirtować z barmanem. Był przystojny, ale prędzej nie zwracałam na niego uwagi, bo w pobliżu był Ashton. Oczywiście wolałam go. Ale teraz byłam pijana i zła, więc gówno mnie obchodził.
Nagle koło mnie usiadł Calum. Miał smutny wyraz twarzy, ale chyba nie przez to co robił Ashton?
-Jak się czujesz? - zapytał cicho i niepewnie.
-Świetnie, nie widać! - uśmiechnęłam się do niego.
-Jesteś pijana?
-Chyba po to tu przyszłam, prawda? Jesteś taki głupiutki - pogłaskałam go po głowie, ale zabrał moją dłoń.
-Chcesz jechać do domu?
-Czemu? Żeby nie patrzeć na Ashton'a i tą dziwkę? - zaśmiałam się -Ja tu poznałam Rick'a i świetnie się bawię - nie byłam pewna czy ten barman tak się nazywał, ale kto by o to dbał?
-Jak chcesz - wzruszył ramionami, zamówił coś i odszedł. Przysiadł się do mnie jakiś inny koleś, z którym już po chwili się całowałam. Tak, całował świetnie. Chwilę potem zaczęliśmy tańczyć i byłam pewna, że wypiłam bardzo dużo bo tańczyłam jak reszta tych puszczalskich lasek w pubie. Ale i tak miałam to gdzieś. Przyszłam się zabawić.
Nie minęło dużo czasu, gdy ktoś mnie od niego odciągnął. Był to Ashton. Zaczęłam coś mamrotać pod nosem, ale mnie ignorował. Powiedział coś temu kolesiowi po czym wziął mnie pod ramię i oznajmił, że wracamy do domu.
Nie pamiętam za bardzo co potem się działo, ale na pewno odwieźli mnie do domu, a ja rozmawiałam jeszcze z Jack'iem. Zgodziłam się na ten ślub. Najgorsze było to, że on miał być już dzisiaj. Jednak byłam taka zła na blondyna, że nie miałam wątpliwości co do tego czy się zgodzić. Całował jakąś dziewczynę, a potem jeszcze zabrał mnie od chłopaka, z którym sama zaczęłam tańczyć. Dupek.
Chwilę po tym już spałam. Byłam ciekawa jak to będzie na tym ślubie.
_____________________________________________
Witam, witam. Ten rozdział jak do tej pory wyszedł mi najlepiej. Przynajmniej tak mi się wydaje. Na ślubie Effie się zdziwi, ale chyba będzie się dobrze bawić :) Jak myślicie, co się stanie?
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego aska: http://ask.fm/surlyff
Możecie pytać o co chcecie, nie pogniewam się! Możecie poprosić o spoilery, z chęcią wam dam, jeśli tylko będę miała napisane chociaż trochę rozdziału. Chyba, że nie chcecie haha.
Miło by było, gdybyście komentowali. Komentarze motywują :) x
PS. Zmieniłam szablon. Tak, tak, wiem. Był to szablon pepe, ale strasznie mi się podoba x
PS. Zmieniłam szablon. Tak, tak, wiem. Był to szablon pepe, ale strasznie mi się podoba x