środa, 3 września 2014

Rozdział 10

Rano miałam strasznego kaca, głowa bolała mnie niemiłosiernie i zdecydowałam, że już więcej nie będę tak pić. Cokolwiek by się nie działo alkohol nie jest dobrym pomysłem.
Zeszłam na dół i wyciągnęłam butelkę wody, po czym ponownie wróciłam do pokoju. Meg i George'a nie było, a Matt jeszcze spał. Dobrze, że nie widzieli mnie w takim stanie. Makijaż miałam rozmazany na całej twarzy, a moje już tłuste włosy były w kompletnym nieładzie. Jak jakiś zombie.
Przypomniałam sobie, że dzisiaj idę na wesele z Jack'iem, a nie wiem czy moje sukienki nadają się na taką okazję. Nie dość, że mam ich zaledwie kilka, to jeszcze nie są one zbytnio eleganckie. Dlatego też zadzwoniłam do Rose i umówiłyśmy się, że będziemy się przygotowywać u niej w domu, a jakąś sukienkę mi pożyczy.
       Zeszłam na dół gotowa do wyjścia. Nie brałam zbyt dużo rzeczy, bo zaledwie jedną małą torebkę, w której miałam najpotrzebniejsze rzeczy. Kosmetyki Rose przecież ma.
W salonie na kanapie siedział Matt i oglądał telewizję.
-Idę dzisiaj na wesele z Rose do jej kuzyna, więc nie będzie mnie całą noc. Mógłbyś powiadomić o tym Meg? - zapytałam.
-Jasne, a czemu Rose Cię tam zabiera? To w końcu wesele.
-Tak naprawdę to idę jako osoba towarzysząca z Jack'iem. To on mnie zaprosił - odpowiedziałam, a Matt się uśmiechnął.
-Czy wy...no wiesz... - poruszał śmiesznie brwiami, więc się zaśmiałam.
-Nie, a teraz wychodzę - powiedziałam i odwróciłam się, ale słyszałam jeszcze jak mówi pod nosem "jasne".

~*~

-Wybierz którąś z sukienek, ja biorę tą brzoskwiniową - poinformowała mnie przyjaciółka, więc spojrzałam na szafki, gdzie miała powieszone sukienki. Nie byłam wybredna i długo się nie zastanawiałam. Sięgnęłam po miętową bez ramiączek. Była zwiewna, bardzo ładna. Przyłożyłam ją sobie do ciała i pokazałam brunetce.
-Świetny wybór - uśmiechnęła się - Chcesz, żebym ja Ci zrobiła makijaż czy wolisz sama? - zapytała.
-Wiesz, że nie jestem w tym dobra, a nie chcę mieć tego co mam na co dzień. Ostatnio zrobiłaś kawał dobrej roboty, więc i tym razem oddam się w Twoje ręce.
-Dobrze.
       Rose zrobiła mi makijaż, a potem zaczęła swój. Ja w tym czasie zaczęłam kręcić jej włosy w lekkie loki. Sama miałam delikatne fale, więc nie chciałam nic więcej. Tak czuję się dobrze.
Na sam koniec ubrałyśmy sukienki i buty no i byłyśmy gotowe. Niedługo potem zeszłyśmy na dół. Miałam sms-a od Ashton'a,że chce porozmawiać, ale nic nie odpisałam. Teraz zapragnął rozmawiać? Pieprz się. 
       Czekałyśmy przy drzwiach na Jack'a i ich rodziców. Byłam lekko skrępowana. Po chwili weszli gotowi i muszę przyznać, że Jack w garniturze był niezwykle przystojny. Tego się nie spodziewałam. Chyba zauważy, że się patrzę, bo się uśmiechnął, a moje policzki przybrały koloru różowego.
-Pięknie wyglądacie dziewczyny - powiedziała wesoło mama Rose i Jack'a.
-Dziękujemy.
Poznałam ją jak ty przyszłam. Ojca zresztą też. Są mili.
-Ślicznie wyglądasz - blondyn wyszeptał mi do ucha przez co przez moje ciało przeszły ciarki. Moje policzki ponownie się zaczerwieniły, lecz tym razem bardziej. 

~*~

Byliśmy już po kościele i po składaniu życzeń i czekaliśmy na parę młodą, żeby wejść na salę, gdzie miało się odbyć wesele. Było naprawdę dużo ludzi i zastanawiam się czy to serio ich rodzina. A jak już to taka bliska? Ja może też mam dużą, ale nie zaproszę wszystkich na swój ślub. Tylko najbliższych. Chociaż cóż, może oni byli najbliżsi. Kto wie.
       Kiedy już młoda para przyjechała i wszyscy weszliśmy do środka to wiadomo co było jako pierwsze. Na środku parkietu stał stół z poustawianymi kieliszkami oraz z trzema butelkami szampana. Świadkowie otworzyli je i nalali, a goście wzięli sobie po jednym. Mi przyniósł Jack, więc nie musiałam tam podchodzić. Każdy wypił, młoda para rozbiła swoje kieliszki, zaśpiewaliśmy gorzko i usiedliśmy do stołu. Byłam lekko skrępowana, bo praktycznie nikogo nie będę tutaj znała. Tylko Rose i Jack'a. A było tutaj ich kuzynostwo mniej-więcej w naszym wieku, więc będą z nimi rozmawiać. Tego byłam pewna. Rozejrzałam się dookoła. Sala była duża. Jak wchodziłeś to zaraz na przeciwko stały połączone stoły i to był najdłuższy, jeśli będziemy liczyć go jako jeden. A po prawej i lewej stronie drzwi stały dwa krótsze. My siedzieliśmy tutaj po lewej, prawie na końcu. Spojrzałam na gości, którzy tutaj byli i szczerze trzeba przyznać, że było dość dużo osób w naszym wieku. Nie ma co się dziwić, bo przecież pan młody ma 24 lata, a panna młoda 23. Także kuzynostwo i koledzy oraz koleżanki to przeważająca ilość. Jednak kiedy mój wzrok zatrzymał się na piwnych tęczówkach moje serce zaczęło bić szybciej. Oddech stał się nie równy. Ręce zaczęły się pocić i szczerze to nie wierzyłam własnym oczom. Patrzał na mnie i nie był  chyba tak mocno zdziwiony jak ja. Może zauważył mnie już prędzej. Tylko co tu robi? Dlaczego mi nie powiedział, że idzie na wesele? A czemu miałby mi powiedzieć? No tak, nie jest moim chłopakiem i nie musi. A nawet nie chciałby nim być, więc nie muszę się przejmować tym, że tutaj jest. A mogę to nawet wykorzystać. Ja musiałam patrzeć jak on całuje się z jakąś dziwką to on popatrzy na mnie i Jack'a. Może nie będzie go to obchodziło, bo skoro wolał całować się z tą dziewczyną, a nie ze mną to może nic ode mnie nie oczekuje. Jednak poczuję się lepiej, nawet jeśli go to nie ruszy.
-Chcesz? - usłyszałam głos Jack'a i od razu wróciłam na ziemię. Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem, przez co się zaśmiał - Kartofle - pomachał mi miską z ziemniakami przed nosem.
-Ah, tak, poproszę - uśmiechnęłam się, a blondyn nałożył mi kilka na talerz, po czym polał sosem - Dziękuję.
Kiedy zjedliśmy towarzystwo przy stole zaczęło już nalewać do kieliszków wódki. Wolałam ich najpierw trochę poznać i chyba Rose zauważyła moje zmieszanie na twarzy. Dlatego też postanowiła nas sobie przedstawić. Było przynajmniej osiem osób, które poznałam. Piątka to chłopacy a trójka to dziewczyny. Jednak nie udało mi się zapamiętać ich imion od razu.
-A więc Jack, ta śliczna panienka to Twoja dziewczyna? - zapytał jeden z chłopaków i kurcze, miał na imię chyba Conor.
-Nie, to koleżanka - odparł blondyn, ale nawet się nie uśmiechnął.
-To nawet lepiej - zaśmiał się brunet, a Jack posłał mu mordercze spojrzenie, którego jednak tamten nie zauważył. Był naprawdę przystojny. Oni wszyscy zresztą, ale nie mogłam nic na to poradzić, że podobał mi się akurat ten dupek, który siedział zaledwie po drugiej stronie sali. Nie wiedziałam czy się patrzył, bo siedziałam do niego tyłem.
-Rose - poklepałam przyjaciółkę po ramieniu, więc odwróciła się w moją stronę.
-Tak?
-Co robi tu Ashton? - zapytałam tak cicho, że nikt nie miał prawa nas usłyszeć.
-Jest tutaj? - zaczęła się rozglądać, przez co uderzyłam ją i poprosiłam, żeby się uspokoiła. Mógł nas przecież zobaczyć - Nie jest naszą rodziną, więc pewnie jest kimś od strony Nicoli - oznajmiła, a ja tylko przytaknęłam.
-Chcesz? - zapytał Conor podnosząc do góry wódkę i patrząc na mnie. Skinęłam tylko głową i podsunęłam swój kieliszek przed niego. Nie chciałam za dużo pić, ale kilka kieliszków przecież nie zaszkodzi. Mogłabym pić drinki, ale nie chciałam wyjść na mięczaka, który tylko to pije.
-Możesz to wykorzystać - brunetka szepnęła mi do ucha. Popatrzyłam na nią zdezorientowanym wzrokiem, bo nie miałam pojęcia o czym tym razem mówi - Możesz sprawić, że będzie zazdrosny - wytłumaczyła.
-Też o tym pomyślałam, że nie chcę wykorzystywać Twojego brata, a poza tym co jeśli on ma to gdzieś?
-Nie wygaduj głupot. Jestem pewna, że ty także mu się podobasz, skoro się z Tobą całował.
-Z tamtą dziewczyną też się całował i to oznacza, że ona też mu się podoba?
-To co innego. Zupełnie inne okoliczności. Nie zaprzeczaj, tylko mnie posłuchaj. Wystarczy, że będzie tańczyć z tymi wszystkimi chłopakami, a on będzie zazdrosny. Mówię Ci.
-Wiesz, że nie przepadam za tańczeniem.
-Tak, ale jeśli chcesz mu dopiec to musisz - przytaknęłam tylko i podniosłam kieliszek, bo właśnie ruszyła pierwsza kolejka, jeśli można by to tak nazwać. Następnego za szybko nie wypiję, bo nie jestem na weselu o swojej rodziny, dlatego nie chcę zrobić żadnej głupiej rzeczy.
       Ludzie po zjedzeniu obiadu i odczekaniu kilkunastu minut zaczęli powoli wychodzić na parkiet i tańczyć. Było naprawdę głośno, a po jakimś czasie zostało zgaszone światło na samym środku parkietu, a zapalone było tylko tam gdzie były stoły. To było dobre, bo miałam pewność, że nikt nie będzie mnie tak dobrze widział.
-Mogę prosić panią do tańca? - zapytał z szerokim uśmiechem Jack. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że Ashton będzie patrzył, ale także nie chciałam zostać przy stole sama, gdy nikogo nie znałam. Rose oczywiście już tańczyła, a ja co bym tam sama robiła?
Wstałam od stołu i złapałam blondyna za ręce. To był oczywiście inny taniec, nie taki jak w klubach. I na pewno lepszy. Tam dziewczyny w ogóle się nie szanowały i ocierały o ciała chłopaków, a tutaj tego nie było. To oczywiste.
Byliśmy na środku parkietu i gdy byłam tak, że mogłam zobaczyć stolik Ash'a to spojrzałam.Patrzył na nas, więc poczułam się trochę skrępowana w swoich ruchach. Jego piwne tęczówki były wpatrzone w moje ciało i żeby mnie nie sparaliżowało musiałam przestań patrzeć. Od razu poczułam się pewniej, gdy spojrzałam na Jack'a. Miał czarujący uśmiech i nie mogłam tego nie odwzajemnić patrząc na niego.
Blondyn przysunął mnie bliżej siebie. Nie wiem czemu moje serce zaczęło bić szybciej. Mój oddech stał się nierówny.
-Cieszę się, że się zgodziłaś ze mną przyjść - oznajmił.
-Nie ma sprawy. Jak na razie jest dobrze - odpowiedziałam, a raczej odkrzyknęłam bo muzyka skutecznie nas zagłuszała. Byłam naprawdę blisko jego ciała i mówił mi prosto do ucha. Możliwe, że dziwnie wyglądaliśmy, bo nasze ciała zdecydowanie były bliżej niż kogokolwiek w tym pomieszczeniu. Zauważyłam kontem oka, że Rose się na nas patrzy i miałam zdezorientowany wyraz twarzy. Coś mi się wydaje, że nie doceniała swojego brata. Przecież on też był przystojny, a ona traktowała go jakby nikt nie mógł go pokochać, lub po prostu się zauroczyć.
       Piosenka się skończyła, więc wróciliśmy do stołu. Od razu napisałam się i po jakimś czasie musiałam do toalety. Rose akurat tańczyła z Conor'em, więc musiałam pójść sama.
Jednak nie dane było mi dojść w spokoju do ubikacji, gdyż przed samym wejście do niej ktoś zatrzymał mnie łapiąc za rękę. Odwróciłam się i zauważyłam Ashton'a. No jakżeby inaczej.
-Możemy porozmawiać? - zapytał.
-Nie mamy chyba o czym.
-Owszem, mamy. Co tutaj robisz?
-Nie Twoja sprawa.
-Przyszłaś z Jack'iem, prawda? To Twój chłopak?
-Nawet gdyby to nie powinno Cię to obchodzić - fuknęłam.
-Jeśli chodzi o wczoraj to nie jesteśmy parą, więc mam prawo całować się z kim chcę.
-Oczywiście, masz rację. Nie jesteśmy razem, więc nie rozumiem po co mnie zatrzymujesz i wypytujesz o moje życie prywatne. Nie powinno Cię obchodzić czy jestem z Jack'iem, czy nie, ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to tak, jesteśmy razem.
-Jasne - zadrwił - Udowodnij.
-Nie muszę Ci nic udowadniać. Jak nie wierzysz to nie, Twój wybór - uśmiechnęłam się fałszywie i weszłam do łazienki. Nikogo tam nie było, więc miałam spokój. Chciało mi się płakać, gdy powiedział, że nie jesteśmy razem i może całować kogo chce. Wiem, że skłamałam, ale byłam wściekła. On nie ma prawa mi mówić, że nie jesteśmy razem, a potem wypytywać o moje życie prywatne. Skończony dupek. Jack jest miłym chłopakiem i na pewno byłoby mi z nim lepiej niż z Ashton'em. Dlaczego akurat w nim musiałam się zakochać?
Załatwiłam się i wróciłam na salę. Nie zdążyłam jednak usiąść bo Conor, który właśnie skończył tańczyć i chciał usiąść poprosił mnie o taniec. Zgodziłam się. Zauważyłam, że Ashton wstaje od stołu i prosi o taniec jakąś dziewczynę. Na pewno to nie była żadną jego kuzynka bo oczy jej się świeciły tak bardzo, że mogłaby oświecić całe to pomieszczenie. Na pewno uważała, że jest przystojny i podobał jej się. Oczywiste było to, że byłam zazdrosna. Miałam ochotę zostawić Conor'a i odsunąć tą dziewczynę od blondyna i sama z nim zatańczyć.
       Na reszcie piosenka się skończyła, więc i ja i tamta para usiadła do stołu.
-Rozmawiałaś z nim? - Rose od razu zaczęła mnie wypytywać. Odpowiedziałam jej na pytania, które po prostu musiała zadać i wypiłam kieliszek wódki.
       Kiedy Jack po raz kolejny poprosił mnie do tańca to było grubo po północy Może nawet dochodziła pierwsza. Nie chciałam więcej uwagi zwracać na Ashton'a i dobrze się bawić. Tańczyłam z kilkoma chłopakami i cóż, nawet było fajnie. Jednak sama wiedziałam, że ten taniec będzie inny. Poszłam z Jack'iem bardziej w kąt parkietu, a nie na sam środek. Tutaj ludzie nie widzieli nas tak dobrze, a blondyn chyba zauważył, że tego nie lubię. Dziękowałam mu w duchu.
Jednak gdy już mieliśmy zacząć tańczyć, to piosenka się skończyła. Czekaliśmy na następną, lecz najpierw przemówił jeden z mężczyzn, którzy tutaj śpiewali.
-Teraz piosenka dla zakochanych, dlatego prosimy by para młoda przyszła na środek - zamarłam, gdy usłyszałam te słowa. Wolny? Z Jack'iem? O nie.
Para młoda wyszła na środek, a mężczyźni zaczęli śpiewać. Zarzuciłam ręce na ramiona Jack'a, a on swoje położył na moich biodrach. Zaczęliśmy się powoli ruszać w rytm muzyki. To było naprawdę dziwne. Wiedziałam, że Ashton się patrzy, bo co innego mógł robić.


ASHTON'S POV

Effie tańczyła z Jack'iem do wolnej piosenki. To jakiś żart? Oni chyba naprawdę byli razem. Ale to dziwne, bo przecież dwa dni temu się ze mną całowała. Ty też się z nią całowałeś, a na drugi dzień zostawiłeś w klubie dla innej. Racja, ale byłem pijany. Nie chciałem jej skrzywdzić, lub dać do zrozumienia, że nic dla mnie nie znaczy. Chociaż, nie znaczy, prawda? Nie wiem sam co czuję. To jest naprawdę dziwne. Ja chyba się boję ponownie się zobowiązać. Pokochać kogoś. Boję się, że ona odejdzie tak jak...a zresztą. Czułem coś dziwnego, gdy patrzyłem na nią i na tych wszystkich chłopaków. Nie wiem co to za uczucie. Zazdrość? Nie, na pewno to nie to. Przecież nic do niej nie czuję. Sam chciałbym być na miejscu Jack'a. Tak mi się wydaje.
Kiedy piosenka się kończyła on przestał tańczyć, a Eff posłała mu zdezorientowane spojrzenie. Złapał jej twarz w dłonie i...on ją pocałował.

___________________________________________

Jak wszyscy wiemy - rok szkolny się zaczął. To oznacza naukę, więc mogę wam obiecać, że będę się starała pisać rozdziały w weekendy, jednak teraz trwają też mistrzostwa świata. Oczywiście oglądam, a mecze lecą codziennie (przynajmniej w tym tygodniu). Nie wiem jak będzie w tym miesiącu i czy uda mi się napisać rozdziały w tydzień, ale się postaram. Każdy ma szkołę, musi odrabiać lekcje i się uczyć, a ja na dodatek oglądam mundial, więc mam dodatkowy, że tak powiem zapierdol. I nie, nie zrezygnuję z meczy :) Czekałam na mistrzostwa bardzo długo i odliczałam, więc jak tylko będę mogła będę oglądała mecze nie tylko naszej reprezentacji. Wszystko się kończy 21 września, więc później raczej będzie z górki. Jednak nie sądzę, że nie dam rady w tym miesiącu pisać rozdziały co tydzień. Myślę, że jednak mi się uda, a wy jak na razie nie pytacie kiedy następny, więc jest dobrze. Chyba nie będzie wam przeszkadzało, że nie jest idealnie w ten dzień co napiszę, bo w końcu to nie jest sławne fanfiction i czyta go zaledwie kilka osób, więc nie jest takie ciekawe, dlatego rozumiem, że nie zależy wam na rozdziałach tak bardzo jak na innych. 
To chyba wszystko co chciałam napisać. Oczywiście proszę o komentarze, one motywują.
No i jest ankieta, więc zagłosujcie. Chcę wiedzieć ile osób czyta :)

Ask - http://ask.fm/surlyff

5 komentarzy:

  1. OMG NIE,NIE, NIE :))))))) hahahaha boże to nieprawda, ash JĄ kocha ♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział ! Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next ;) / Wierna czytelniczka ;** <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej pocalowali się Hahhahaha biedy Ashton. Rozdział oczywiście zarabisty i czekam na kolejny ^^ //Ewelaxd

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział omfg czekam na nastepny akxlakxk

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę powiedzieć, że ten blog jest naprawdę świetny ;) i nie rozumiem tej małej liczby komentarzy :P proponuje może, żebyś udostępniła bloga na jakimś spisie fanfictionów , czy czymś innym , bo piszesz naprawdę super i uważam , że to nie może się marnować. ;) sama postaram się udostępniać ten blog , gdzie się będzie dało :P :D

    OdpowiedzUsuń