wtorek, 21 października 2014

Rozdział 13

Obudziłam się chwilę po jedenastej. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie było Ashton'a. Była zawiedziona, bo miałam nadzieję, że chociaż raz obudzę się i ujrzę jego twarz. Nawet jeśli był tu z litości. Ostatnio działo się tyle, że sama nie wiem kim dla siebie jesteśmy. Jakieś zazdrości, odrzucenia, pocałunki. Tego było za wiele, nie jestem w stanie pojąc co on do mnie czuje. Możliwe, że chce się tylko zabawić. Wydaje mi się, że może być typem takiego chłopaka, chociaż bardzo bym nie chciała. Jednak skupiłam się tylko na tym, że powinien tu być i pewnie jest na dole. Było naprawdę dobrze dopóki nie przypomniałam sobie dlaczego tu był. Na samą myśl o tym co działo się wczoraj na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie wiem jak to teraz będzie. Ashton będzie chciał, żebym pojechała na policję, ale nie mogę. Muszę dać sobie radę sama. Mam nadzieję, że blondyn mi w tym pomoże.
Zdałam sobie sprawę, że jestem w tych samym rzeczach co wczoraj, więc poszłam wziąć prysznic. Wyglądałam koszmarnie.
       Zeszłam na dół, gdzie - jak podejrzewałam - był Ashton. Kąpiel trochę mi zajęła, ale pewnie myślał, że jeszcze śpię. Dziwnie się czułam, bo sama nie wiedziałam jak mam się zachowywać i jak on będzie się zachowywał. Jednak weszłam do kuchni, gdzie był blondyn i robił śniadanie.
-Cześć - powiedziałam ciszej, niż zamierzałam, ale usłyszał mnie.
-Cześć - odpowiedział odwracając się w moją stronę. Nie uśmiechał się tak jak zawsze, co mnie niepokoiło. Miałam nadzieję, że zobaczę jego promienną twarz i od razu sama poczuję się lepiej, ale jedyne co widziałam to jego pełne obaw oczy. Chyba nie przejmował się mną, aż tak, prawda?
-Nie musisz się tak zachowywać. Dobrze się czuję, nic mi nie jest - odparłam i usiadłam przy blacie.
-Effie, czy ty się słyszysz? Ktoś wczoraj próbował Cię napaść, a ty mi mówisz, że jest dobrze? Może i nie wiem dokładnie co się stało, ale widziałem jak panicznie się bałaś. Powtarzałaś, że on wrócił, a ja chcę się dowiedzieć o kim mówiłaś.
-Nie mam ochoty o nim rozmawiać. O nim i o mojej przeszłości. Chcę o tym zapomnieć.
-Jak ty masz zamiar o tym zapomnieć? Eff, przecież kimkolwiek on jest to wrócił i jestem prawie pewien, że chce Ci zrobić krzywdę. Przecież dobrego kolegi byś się nie bała, co?
Wiem, że miał rację. Przyszedł i tak naprawdę uratował mnie, więc ma prawo wiedzieć dlaczego tak się bałam. Może na początku chciałam mu powiedzieć, ale teraz znowu nie byłam pewna. Nie wiem czy chcę go w to wplątać, bo jeśli Ash będzie mu przeszkadzał, to on się go pozbędzie. Przecież nie jest głupi i widzi, że teraz będę miała opiekę. Mówiąc Ashton'owi o co chodzi narażę go na niebezpieczeństwo.
-Nie mogę, boję się o Ciebie. On Ci zrobi krzywdę... - zaczęłam, ale blondyn mi przerwał podchodząc do blatu i łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
-O mnie się nie martw, dam sobie radę. Teraz muszę chronić Ciebie, rozumiesz? - przytaknęłam, jednak nie byłam pewna czy chcę to zrobić.
-No już. Powiedz mi.
Odchrząknęłam i zaczęłam. Jak coś mu się stanie, to nigdy sobie tego nie wybaczę.
-Miałam 14 lat, gdy to się zaczęło. Dostawałam sms-y, czułam, że ktoś jest ze mną nawet, gdy byłam sama. To było straszne, byłam dzieckiem. Miałam zaledwie 14 lat, skąd mogłam wiedzieć, że jakiś psychopata chce mnie skrzywdzić? Pewnego dnia wracałam ze szkoły. Zawsze kochałam sport i miałam treningi siatkarskie. Było dość późno, a droga do mojego domu nie należała do najbezpieczniejszych. To tam mnie zaatakował i porwał. Byłam w jakimś pokoju. Było zimno, a ściany to były zwykłe cegły. Na samym środku stało wielkie łóżko. Położył mnie na nim i związał. Spędziłam tam jedną noc sama, tak strasznie się bałam. Następnego dnia przyszedł i pokazywał mi zdjęcia. To były zdjęcia dziewczyn mniej-więcej w moim wieku. Opowiadał jak to je wszystkie skrzywdził i cieszył się, że jeszcze nikt go nie znalazł. Mówił co im robił i że mnie spotka to samo. Jeszcze tego samego dnia wieczorem przyszedł i zaczął mnie całować. Próbował mnie rozebrać, ale się szarpałam. Dał sobie spokój i powiedział, że przyjdzie na następny dzień. Nie zdążył, bo znalazła mnie policja. Miałam 14 lat i mimo, że mnie nie zgwałcił to próbował, a ja nigdy nie zapomnę tego w jaki sposób się do mnie uśmiechał - kiedy skończyłam czułam, że zaraz wybuchnę płaczem. Miałam łzy w oczach, a blondyn patrzał na mnie z niedowierzaniem. Jednak szybko się otrząsnął i mnie przytulił. Trzymał mnie tak mocno w swoich objęciach, że byłam pewna, iż tego mi brakowało. Moczyłam jego bluzę, ale się tym nie przejmował. Jednak po chwili zdał sobie sprawę, że mogę nie chcieć żadnego zbliżenia. Wiedział, że mogę się bać. Próbował się odsunąć, ale mu nie pozwoliłam. Ten okres miałam za sobą. A raczej pozwalałam na takie coś osobom, którym ufałam i wiedziałam, że nie zrobią mi krzywdy. Jednak gdy ktoś naruszył moją część prywatną, a nie znałam tej osoby, to bałam się. I tak było z tymi facetami z klubu, z którymi tańczyłam.
        Nie wiem przez ile czasu stałam i przytulałam Ashton'a, jednak postanowiłam dać mu już spokój. Nie będzie siedział i pocieszał mnie cały dzień. Nie chcę znowu do tego wracać. Matt już to ze mną przerabiał i myślę, że nie mogę znowu powrócić do tego stanu. Odsunęłam się od blondyna i wytarłam mokre policzki. Poczułam jego dużą dłoń na swoim policzku, więc złapałam ją i przymknęłam oczy. Bałam się, że teraz on postanowi mnie zostawić, a ja mu się zwierzyłam z rzeczy, o której nie wiedział jeszcze nikt o prócz moich rodziców i Matt'a. Rodzina? Praktycznie ich nie znałam. Nikt nas za często nie odwiedzał, dlatego też nikt nie zaadoptować i zostaliśmy z kompletnie nieznanymi ludźmi.
-Pójdę się doprowadzić do ładu - powiedziałam i zeszłam ze stołka, po czym poszłam na górę. Chwilę stałam w łazience i po prostu przyglądałam swojemu odbiciu. Po raz drugi dzisiejszego dnia - który dopiero się zaczął - wyglądałam źle. Miałam tusz rozmazany na całej twarzy. Mam dość płakania.
       Siedziałam przy blacie, a Ashton położył przede mnie talerz z naleśnikami. Niby nic oryginalnego, ale co innego może zrobić? To chłopak, a to pewnie jedno z niewielu dań, które potrafią przygotować. Od czasu gdy zeszłam na dół blondyn się nie odzywał. Chyba nie sądził, że tego właśnie potrzebuje? Jedyne czego chcę to rozmowy, żeby więcej nie myśleć o tym co się wokół mnie dzieje. Ja wręcz muszę rozmawiać.
-Ash - zaczęłam, jednak co ja właściwie chcę mu powiedzieć? - Chciałabym, żeby wszystko wróciło do normy. Nie zamierzam siedzieć i się nad sobą użalać i nie potrzebuję, żebyś ty to robił. Nie chcę żadnej litości. Znasz moją przeszłość, ale to Cię do niczego nie zobowiązało, możesz mnie spokojnie zostawić, ja naprawdę Cię nie trzymam. Nie chcę, żebyś myślał, że teraz jesteś do mnie przywiązany. Chcę, żeby było tak jak wcześniej. Nie chcę siedzieć i nie rozmawiać z Tobą. Nie tego teraz potrzebuję.
Nic nie mówił i miałam tego naprawdę dość. Chyba nie myśli, że tak będzie teraz cały czas?
-Musisz iść z tym na policję - odezwał się po chwili.
-Chyba żartujesz, nie mogę.
-Ale musisz. Nie mogę Cię chronić 24/7. Nie będzie mnie z Tobą wszędzie.
-Nie musisz być, przecież mówiłam coś przed chwilą.
-Nawet nie o to chodzi. On może Ci zrobić krzywdę, a jeśli pójdziemy na policję oni go złapią i będziesz spokojna.
-Czy ty nie rozumiesz, że nie mogę? Nie mam żadnych dowodów, żadnych.
-Potwierdzę wszystko.
-Oh, tak, a oni od razu uwierzą dwójce małolatów i zaczną szukać jakiegoś psychola - powiedziałam z wyraźnie słyszalnym sarkazmem.
-A sms-y?
-To nie jest wystarczające. Nie wiesz jak policja ma teraz wszystkich gdzieś.
Naszą jakże ciekawą konwersację przerwały otwierane się drzwi. Oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, a do domu wszedł Matt, a za nim Jack. Dawno z nim nie rozmawiałam i wiedziałam, że pewnej kwestii ze sobą nie omówiliśmy.
-Co on tu robi? - pierwsze pytanie jakie zadał Matt, gdy zobaczył Ashton'a. No jakże by inaczej.
-Nic takiego, po prostu mnie odwiedził.
-Effie, nie było mnie na noc...
-Co ty sugerujesz? Niedawno przyszedł, odczep się.
-Cześć - wymamrotał cicho Jack.
-Cześć - odpowiedziałam.
Matt oznajmił, że idzie na górę z Jack'iem, jednak ten powiedział mu, że zaraz dołączy i został z nami. Przełknęłam ślinę, bo chyba czekała mnie kolejna dość ważna rozmowa.
-Moglibyśmy porozmawiać?
Skinęłam głową i zostawiłam blondyna na dole, po czym poszłam na górę z Jack'iem.
-Chciałem tylko zapytać czy mnie unikasz.
-Dlaczego miałabym to robić?
-Ten pocałunek na weselu...

______________________________________________

podoba mi się ten rozdział. może wena wróciła? oby. sama przeczytałam to opowiadanie od początku, bo wiele szczegółów wypadło mi z głowy. jakoś miałam straszną ochotę pisać i wczoraj mimo, iż wróciłam późno do domu to napisałam chyba z pół rozdziału. 
dziękuję osobom, które komentują, bo to mnie motywuje, naprawdę.

mam do was tylko jedną prośbę. przeczytałaś to napisz kropkę. naprawdę nic więcej. chcę tylko wiedzieć ile osób zostało i czyta dalej :) 

4 komentarze:

  1. Jejku, jaki przecudowny rozdział *.*, zresztą jak wszystkie :D Bardzo Ci dziękuje, za to, że dodajesz rozdział tak szybko ! ;) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next / Wierna czytelniczka ;** <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusku, uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać to naprwde nie dawno i strasznie mi sie spodobalo ♥ zauwazylam ze masz malutko czytelnikow :( wiec dobijamy <3 x

    OdpowiedzUsuń