piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 18

-Cześć wszystkim - brunetka przywitała się z wesołym uśmiechem. Patrzyłam jak każdy wstaje i podchodzi do niej. Przytulali się. Dawno pewnie się nie widzieli, a musieli się lubić. Po chwili poczułam jak Ashton wstaje. Nie wiem czego oczekiwałam. Że nie podejdzie? Że jak głupi będzie koło mnie siedział? Nie wiem, ale dziwnie się poczułam. Zauważyłam, że Calum patrzy się na mnie. W jego oczach już nie było tyle radości, co przed chwilą. Teraz wiedziałam, że ona może wszystko zmienić. 
Blondyn podszedł do niej i ją przytulił. Widziałam, że trochę się wahał, ale jednak to zrobił. Widać było, że jej się to podoba. Myślałam, że wstanę i po prostu wyjdę, ale nie mogłam. To nie byłoby miłe z mojej strony. A raczej dziwne. Nie ważne jak się zachowywaliśmy z Ashton'em, nie ważne kim dla siebie byliśmy, teraz to nie będzie to samo. Tak na dobrą sprawę, to nie mogłam mieć do niego żadnych pretensji. Przecież nie byliśmy parą, a z jego opowiadań wywnioskowałam, że bardzo ją kochał. Że to ona mu pokazała jak to jest. Była jego pierwszą wielką miłością. A potem wyjechała. Więcej się nie spotkali. Aż do teraz. Jeśli on dalej coś do niej czuje, to chyba nie mogę mieć mu tego za złe. Przecież ona była pierwsza, nie ja. To ją kochał, nie mnie. Nie wiem dlaczego dalej miałam nadzieję, iż zostawi ją i usiądzie koło mnie. Pocałuje, żeby widziała. Powie, że mnie kocha. 
Oczywiście żadnej z tej rzeczy nie zrobił. Ale najbardziej zabolało mnie to, że nie usiadł tu, gdzie siedział zanim ona przyszła. Usiadł na kanapie naprzeciwko mnie. Wzrok dalej miał spuszczony, jakby bał się spojrzeć w moje oczy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak to cholernie bolało. 
-Effie, to jest nasza stara przyjaciółka Victoria, Victoria to jest Effie - wstałam i uścisnęłam jej dłoń. Dziewczyna chyba nie podejrzewała kim mogę być naprawdę. Ciągle ukradkiem patrzyła na mojego Ashton'a. 
Cal usiadł koło mnie i potarł moje ramie. Reszta zaczęła rozmawiać z Victorią. Mieli wiele pytań. Wyjechała dość dawno, pewnie wiele się u niej działo. Nie słuchałam tego. Nie miałam najmniejszej ochoty. Byłam wdzięczna Calum'owi, że mnie nie zostawił i nie siedziałam sama jak taka idiotka. 
-Przykro mi - wyszeptał. Pokręciłąm głową. Żadne słowo nie mogło wyjść z moich ust. Jakbym chciała, ale nie mogła. To było straszne.
Nie wiem ile czasu minęło. Ile tak rozmawiali, a ja siedziałam i patrzyłam na podłogę. Byłam prawie pewna, że Ashton wyglądał tak samo, ale nie wiedziałam tego na sto procent, bo nie chciałam na niego spojrzeć. Tak bardzo bał się powiedzieć swojej byłej, że ma nową? A może dalej coś do niej czuł? Ba, na pewno. Inaczej by się tak nie zachowywał. A wątpię w to, że nie chciał jej zranić, bo byli ze sobą. On nie ma uczuć. Rozumiecie? Nie ma.
-Nie sądziłam, że Calum sobie kogoś znajdzie. Ale gratuluję, mój kochany idioto - nagle dziewczyna zwróciła się do Calum'a, który siedział obok mnie. Wszyscy spojrzeli na nas, nawet blondyn. 
-Nie, my nie jesteśmy razem. Effie...
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ja jestem tylko ich przyjaciółką - przerwałam mu, żeby nie powiedział za dużo. Tego co nie trzeba. A znając bruneta mogło tak się stać. 
-Dlaczego to zrobiłaś? - szepnął, gdy wszyscy już odwrócili swoje wzroki. 
-Bo jestem tylko waszą przyjaciółką.
-A Ashton?
-Dla niego też. Gdyby było inaczej, nie zachowywałby się tak.
-Ale Effie, on...
-Przestań, nie ma dla niego żadnego wytłumczenia. Rozumiesz? Żadnego.
Czemu on chciał go jeszcze bronić? Dla niego nie ma żadnego wytłumaczenia. Jest po prostu chujem, który potrafi tylko ranić. Mogłam posłuchać Matt'a i dać sobie z nim spokój, bo prędzej czy później i tak by mnie zranił. Taki był i nikt nie mógł tego zmienić. 

~*~

Nie miałam ochoty tu być, ale Calum nie pozwał mi opuścić domu. Robiło się ciemno, nadchodziła godzina spania. Miałam tutaj nocować, ale przez naszą nową koleżankę raczej nie będę mogła. Nawet bym nie chciała.
-Chłopaki, mogłabym u was nocować? Jak za starych dobrych czasów? - dlaczego ta idiotka spojrzała na Ash'a? 
-Jasne, chyba nikt nie będzie miał nic przeciwko - odezwał się, jedyny odważny, Luke. Pewnie nikt nie chciał nic mówić, ze względu na mnie. Ale nie muszą się martwić. Nikt nie zrani mnie już bardziej, niż zrobił to on. Czułam się jakby wyrwał mi serce i je podeptał.
-To ja już będę szła do domu - odezwałam się po krótkiej ciszy.
-Nie zostaniesz na noc? Przecież... - zaczął Michael.
-Nie, wrócę do domu. Matt pewnie tęskni - wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Twój chłopak? - odezwała się ta wcibska lalunia.
-Nie, jej brat - zdziwiłam się, gdy usłyszałam głos Ashton'a.
-No proszę Cię, zostań - tym razem odezwał się Calum.
-Nie...
-Zostajesz i koniec - przerwał mi i pociągnął za sobą. Luke i Mike się zaśmiali, ale mi nie było do śmiechu. Co on do cholery wyprawia?
-Nie mam gdzie spać, idioto!
-No jak to nie? Będziesz spała u Ashton'a. 
-Nie, nie będę tam spała.
-No to u mnie.
-Żartujesz? Nie zmieścimy się na Twoim łóżku.
-Damy radę. Najwyżej będę spał na podłodze.
-Nie, prześpię się na kanapie.
-Nie.
-Tak.
-Przestań, albo wracam do domu.

~*~

Wzięłam poduszkę i koc z pokoju Calum'a i zaniosłam go na dół. Nie było tam tylko Luke'a. 
-Tutaj śpisz? - zdziwił się Mike.
-Tak - szybko odpowiedziałam i rzuciłam rzeczy na kanapę. 
-A ja gdzie? - zapytała Victoria.
-Wydaje mi się, że u Ashton'a jest wolne miejsce - stwierdziłam. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, ale unikałam ich wzroków.
-Serio Ash? - zapytała z nadzieją w głosie. Już żałowałam swoich słów, ale tak będzie lepiej. Nie mogę im stawać na drodze. Chcę, żeby był szczęśliwy, nawet jeśli ja nie będę. Może i traktuje mnie jak śmiecia, ale to nie oznacza, że ja przestałam go kochać.
Nie wiem jak zareagował Ash. Nic nie powiedział, ale wydaje mi się, że skinął głową na potwierdzenie moich słów.

~*~

Obudziły mnie czyjeś głosy. Wydawało mi się, że dochodzą z kuchni. Podniosłam telefon i sprawdziłam godzinę. 23:27. Wstałam i podeszłam do drzwi. Nie chciałam podsłuchiwać, ale to samo tak wyszło.
-Ale ja ją kocham, nie rozumiesz? - czy... to był Ash?
-Rozumiem, ale przestań się tak zachowywać. Ranisz Effie, a ja tego nie chcę.
-Ja też nie. 
-To czemu to robisz?
-Nie wiem! 
Teraz wszystko było jasne. Nie kochał mnie, tylko Victorię. Poczułam jedną zimną łzę na policzku, kiedy odchodziłam od drzwi. Szybko założyłam swoje spodnie i bluzę, po czym skierowałam się do wyjścia. Nałożyłam buty i wyszłam.
Nie obchodziło mnie to, czy coś może mi się stać. Teraz to nie miało żadnego znaczenia. Szłam przez park i płakałam. Było dość zimno, w końcu była noc. 
Nagle poczułam uderzenie. Nic więcej nie pamiętam.

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 17

Nie wiedziałam gdzie Ashton chce mnie zabrać. Mówił tylko, że jest to jakaś kawiarnia i robią bardzo dobre late. Twierdzi, że lubi spędzać tam czas, więc mi pewnie także się tam spodoba. Sądziłam, że spotkanie właśnie sam na sam w tej kawiarni to odpowiedni moment, by powiedzieć mu o tych dwóch mężczyznach. Zdałam sobie nawet sprawę, że teraz jechali za nami. Mimo, że nie do końca byłam pewna tego czy Ci mężczyźni naprawdę mnie śledzą, tak teraz nie miałam wątpliwości. Nie chciałam też mówić blondynowi, jednak zdałam sobie sprawę, że chyba lepiej będzie jak się dowie. Skoro twierdzi, że chce mnie chronić to o tym powinien wiedzieć. 
       Zatrzymaliśmy się przed kawiarnią, która nazywała się Two Black Sheep. Weszliśmy do środka i było tam naprawdę ładnie i przyjemnie. Wiadomo, że teraz nie zwracałam zbyt dużej uwagi na to jak tam wyglądało. Liczyło się tylko to z kim tam byłam. Reszta nie miała znaczenia. Zapomniałam o mężczyznach co mnie śledzili, zapomniałam o psychopacie, który mi groził, po prostu zapomniałam o całym świecie i wszystkich złych rzeczach, które mnie na nim spotkały. Teraz liczył się tylko on: chłopak o piwnych oczach, którego tak cholernie mocno kochałam. Nie byłam pewna, czy to jest prawdziwa miłość, czy tylko zauroczenie, jednak teraz byłam tego pewna. Nie mogłam przeżyć bez niego nawet jednego dnia. Wybaczyłam mu wszystko. Nie każdemu wybaczam tak szybko jak mu. To jest straszne i piękne równocześnie. Mam dopiero siedemnaście lat, ale do cholery jasnej wiem co to miłość. Najgorsze było tylko to, że nie wiedziałam czy on czuł to samo.
       Podeszliśmy do baru, gdzie stał kelner mniej-więcej w naszym wieku. Był bardzo przystojny i zauważyłam, że ciągle się na mnie patrzył i uśmiechał. Jednak w tamtym momencie nawet nie myślałam o nim jak o osobie, z którą mogłabym być, albo w której mogłabym się zakochać. Jak już wcześniej wspominałam - nie liczył się nikt, oprócz Ashton'a. To go kochałam.
       -Chciałam Ci powiedzieć o pewnej sprawie - zaczęłam po upływie około godziny.
-Słucham - odpowiedział i ruchem ręki zachęcił mnie do kontynuacji. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł, ale niestety decyzja już zapadła i po prostu musiałam.
-Od jakiegoś czasu zauważyłam, że ktoś za mną chodzi. To jacyś dwaj mężczyźni. Dziwię się, że jeszcze nic mi nie zrobili. Wychodziłam z domu nawet sama w nocy i cóż, nadal żyję. Jestem pewna, że ich samochód stoi gdzieś tutaj na parkingu. Nie zdziwię się jeśli są nawet tutaj, w środku.
-Nie ma ich tu - odparł. Trochę się zdziwiłam.
-Skąd to wiesz? Skąd wiesz jak wyglądają?
-Bo sam ich wynająłem.
-Słucham?! Chciałeś, żeby coś mi zrobili?
-Nie, głuptasie. Chciałem by Cię chornili. Nie mogłem z Tobą być 24/7. Ale oni tak. Za to im płaciłem. Chciałem mieć pewność, że nic Ci się nie stanie, gdy mnie nie będzie w pobliżu.
Nie wierzyłam własnym uszom. Powinnam być mu wdzięczna, a nie się gniewać, przecież chciał dobrze. Tylko nie musiał. Wydawał pieniądze by mnie chronili, ale przecież nic się nie działo, więc to było bez sensu, Ash nie ma milinów na koncie, a oni pewnie nie mało brali.
-Zwariowałeś? Przecież to musiało Cię kosztować fortunę! - krzyknęłam szeptem.
-Od kiedy pieniądze są ważniejsze od życia osoby, którą się kocha?
Czy on powiedział słowo "kocha"? Nie, to niemożliwe. Głupie urojenia.

~miesiąc później~

-Zejdziemy na dół? - zapytałam podchodząc do łóżka i pochylając się nad twarzą blondyna. 
-Po co? - zapytał i złapał mnie za nadgarski, po czym pociągnął, przez co upadłam na jego klatkę piersiową. Zachichotałam i przeturlałam się na łóżko. Przytuliłam się do jego ciała. Mogłabym leżeć tak do końca życia. Wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejcu. Kochałam Ashton'a. I mimo, że nadal nie byliśmy razem to to co się między nami działo nie było normalne. Przecież tak nie zachowują się przyjaciele. Na pewno my nimi nie byliśmy. Ale nie byliśmy też parą. Nigdy nie zapytał mnie czy chcę być jego dziewczyną. Nigdy też nie powiedział, że mnie kocha. Mimo, że jego zachowanie na to wskazywało, to czy mogłam mieć pewność? Skąd mogłam wiedzieć, że mnie po prostu nie wykorzystuje? Może chciał się zabawić, brakowało mu rozrywki. Może chciał mnie zaciągnąć do łóżka. Ale czy warto było wymyślać różne histroyjki? Chyba nie. Po co się domyślać, jak można zapytać? Tylko czy miałam tyle odwagi? Oczywiście, że nie. Skoro było i tak i tak dobrze, to czy nazwanie nas "chłopakiem i dziewczyną" by coś zmieniło? Może fajnie byłoby usłyszeć z jego ust, jak nazywa mnie swoją własnością.Nie pozwalał by żadnemu chłopakowi się do mnie zbliżać. Byłabym tylko jego. Wiem, że na dłuższą metę to nie byłoby takie super, ale chciałabym usłyszeć, że kocha mnie i nie chce mnie stracić. Nie usłyszałam tego. Chłopaki byli pewni, że mnie kocha, że jestem dla niego ważna, ale czy mogłam im wierzyć? Wiedzą, że boli mnie to, że Ash nigdy tego nie powiedział, ale przetrwam przecież. Dopóki on ze mną będzie, dopóki będzie blisko. 
Nie raz chciałam powiedzieć, że bardzo go kocham, że jest tym jedynym. Ale nie mogłam. Coś mi nie pozwalało. Pewnie byłam zwykłym tchórzem i to o to chodziło. 
Często nocowałam u blondyna, spaliśmy razem w łóżku. Od miesiąca nie dostawałam żadnych sms-ów. Byłam szczęśliwa, ale i tak musiałam mieć się na baczności. Byłam pewna, że on nie zrezygnował tak szybko. Pewnie się czaił i czekał na odpowiednią okazję. Taki był. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
-Jestem głodny - wymamrotał blondyn. Podparłam się na łokciu i spojrzałam na niego.
-Dlatego mówię, że musimy zejść na dół - zaśmiałam się.
-Myślisz, że chcę wstać i zejść do tych idiotów, niż leżeć tutaj z Tobą? - moje serce zabiło szybciej na te słowa, ale nie pokazywałam tego.
-Uwierz, że też wolę tu leżeć z Tobą, ale jednocześnie nie chcę, żebyś umarł z głodu. 
      Siedzieliśmy na dole z chłopakami. Oczywiście Calum opowiadał nam jakąś mrożącą krew w żyłach historię, która mu się przydarzyła. Szkoda, że tylko dla niego była straszna, a reszta się śmiała. Wiem, że Cal nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Wiem, że ma trochę rozumu i czasami potrafi być naprawdę mądry. Nie pokazuje tego zbyt często, niestety. Jednak gdybym potrzebowała pomocy to wiem, że on by się zaoferował i by mi pomógł. To przecież z nim jako pierwszym się zaprzyjaźniłam.
       Nagle naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Byliśmy pewni, że to listonosz, albo któraś z mam. Jednak ku mojemu zdziwieniu na korytarzu usłyszałam dość wesołe przywitanie. To na pewno nie był listonosz. Nawet z mamą tak się nie witał Calum. Po chwili do salonu weszła jakaś dziewczyna. Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że miała coś wspólnego z Ashton'em. Modliłam się, aby to nie była ta dziewczyna, o której opowiadał mi sam blondyn. Jednak po jego minie mogłam wywnioskować, że mogło tak być i raczej było. 
______________________________________
Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, ale szkoła. Przepraszam, że jest beznadziejny, ale szybko chciałam go napisać i mieć po prostu z głowy. Żadnej motywacji. Przepraszam za błędy, jeśli takie są. Dziękuję, to tyle.