Nie wiedziałam gdzie Ashton chce mnie zabrać. Mówił tylko, że jest to jakaś kawiarnia i robią bardzo dobre late. Twierdzi, że lubi spędzać tam czas, więc mi pewnie także się tam spodoba. Sądziłam, że spotkanie właśnie sam na sam w tej kawiarni to odpowiedni moment, by powiedzieć mu o tych dwóch mężczyznach. Zdałam sobie nawet sprawę, że teraz jechali za nami. Mimo, że nie do końca byłam pewna tego czy Ci mężczyźni naprawdę mnie śledzą, tak teraz nie miałam wątpliwości. Nie chciałam też mówić blondynowi, jednak zdałam sobie sprawę, że chyba lepiej będzie jak się dowie. Skoro twierdzi, że chce mnie chronić to o tym powinien wiedzieć.
Zatrzymaliśmy się przed kawiarnią, która nazywała się Two Black Sheep. Weszliśmy do środka i było tam naprawdę ładnie i przyjemnie. Wiadomo, że teraz nie zwracałam zbyt dużej uwagi na to jak tam wyglądało. Liczyło się tylko to z kim tam byłam. Reszta nie miała znaczenia. Zapomniałam o mężczyznach co mnie śledzili, zapomniałam o psychopacie, który mi groził, po prostu zapomniałam o całym świecie i wszystkich złych rzeczach, które mnie na nim spotkały. Teraz liczył się tylko on: chłopak o piwnych oczach, którego tak cholernie mocno kochałam. Nie byłam pewna, czy to jest prawdziwa miłość, czy tylko zauroczenie, jednak teraz byłam tego pewna. Nie mogłam przeżyć bez niego nawet jednego dnia. Wybaczyłam mu wszystko. Nie każdemu wybaczam tak szybko jak mu. To jest straszne i piękne równocześnie. Mam dopiero siedemnaście lat, ale do cholery jasnej wiem co to miłość. Najgorsze było tylko to, że nie wiedziałam czy on czuł to samo.
Podeszliśmy do baru, gdzie stał kelner mniej-więcej w naszym wieku. Był bardzo przystojny i zauważyłam, że ciągle się na mnie patrzył i uśmiechał. Jednak w tamtym momencie nawet nie myślałam o nim jak o osobie, z którą mogłabym być, albo w której mogłabym się zakochać. Jak już wcześniej wspominałam - nie liczył się nikt, oprócz Ashton'a. To go kochałam.
-Chciałam Ci powiedzieć o pewnej sprawie - zaczęłam po upływie około godziny.
-Słucham - odpowiedział i ruchem ręki zachęcił mnie do kontynuacji. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł, ale niestety decyzja już zapadła i po prostu musiałam.
-Od jakiegoś czasu zauważyłam, że ktoś za mną chodzi. To jacyś dwaj mężczyźni. Dziwię się, że jeszcze nic mi nie zrobili. Wychodziłam z domu nawet sama w nocy i cóż, nadal żyję. Jestem pewna, że ich samochód stoi gdzieś tutaj na parkingu. Nie zdziwię się jeśli są nawet tutaj, w środku.
-Nie ma ich tu - odparł. Trochę się zdziwiłam.
-Skąd to wiesz? Skąd wiesz jak wyglądają?
-Bo sam ich wynająłem.
-Słucham?! Chciałeś, żeby coś mi zrobili?
-Nie, głuptasie. Chciałem by Cię chornili. Nie mogłem z Tobą być 24/7. Ale oni tak. Za to im płaciłem. Chciałem mieć pewność, że nic Ci się nie stanie, gdy mnie nie będzie w pobliżu.
Nie wierzyłam własnym uszom. Powinnam być mu wdzięczna, a nie się gniewać, przecież chciał dobrze. Tylko nie musiał. Wydawał pieniądze by mnie chronili, ale przecież nic się nie działo, więc to było bez sensu, Ash nie ma milinów na koncie, a oni pewnie nie mało brali.
-Zwariowałeś? Przecież to musiało Cię kosztować fortunę! - krzyknęłam szeptem.
-Od kiedy pieniądze są ważniejsze od życia osoby, którą się kocha?
Czy on powiedział słowo "kocha"? Nie, to niemożliwe. Głupie urojenia.
-Chciałam Ci powiedzieć o pewnej sprawie - zaczęłam po upływie około godziny.
-Słucham - odpowiedział i ruchem ręki zachęcił mnie do kontynuacji. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł, ale niestety decyzja już zapadła i po prostu musiałam.
-Od jakiegoś czasu zauważyłam, że ktoś za mną chodzi. To jacyś dwaj mężczyźni. Dziwię się, że jeszcze nic mi nie zrobili. Wychodziłam z domu nawet sama w nocy i cóż, nadal żyję. Jestem pewna, że ich samochód stoi gdzieś tutaj na parkingu. Nie zdziwię się jeśli są nawet tutaj, w środku.
-Nie ma ich tu - odparł. Trochę się zdziwiłam.
-Skąd to wiesz? Skąd wiesz jak wyglądają?
-Bo sam ich wynająłem.
-Słucham?! Chciałeś, żeby coś mi zrobili?
-Nie, głuptasie. Chciałem by Cię chornili. Nie mogłem z Tobą być 24/7. Ale oni tak. Za to im płaciłem. Chciałem mieć pewność, że nic Ci się nie stanie, gdy mnie nie będzie w pobliżu.
Nie wierzyłam własnym uszom. Powinnam być mu wdzięczna, a nie się gniewać, przecież chciał dobrze. Tylko nie musiał. Wydawał pieniądze by mnie chronili, ale przecież nic się nie działo, więc to było bez sensu, Ash nie ma milinów na koncie, a oni pewnie nie mało brali.
-Zwariowałeś? Przecież to musiało Cię kosztować fortunę! - krzyknęłam szeptem.
-Od kiedy pieniądze są ważniejsze od życia osoby, którą się kocha?
Czy on powiedział słowo "kocha"? Nie, to niemożliwe. Głupie urojenia.
~miesiąc później~
-Zejdziemy na dół? - zapytałam podchodząc do łóżka i pochylając się nad twarzą blondyna.
-Po co? - zapytał i złapał mnie za nadgarski, po czym pociągnął, przez co upadłam na jego klatkę piersiową. Zachichotałam i przeturlałam się na łóżko. Przytuliłam się do jego ciała. Mogłabym leżeć tak do końca życia. Wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejcu. Kochałam Ashton'a. I mimo, że nadal nie byliśmy razem to to co się między nami działo nie było normalne. Przecież tak nie zachowują się przyjaciele. Na pewno my nimi nie byliśmy. Ale nie byliśmy też parą. Nigdy nie zapytał mnie czy chcę być jego dziewczyną. Nigdy też nie powiedział, że mnie kocha. Mimo, że jego zachowanie na to wskazywało, to czy mogłam mieć pewność? Skąd mogłam wiedzieć, że mnie po prostu nie wykorzystuje? Może chciał się zabawić, brakowało mu rozrywki. Może chciał mnie zaciągnąć do łóżka. Ale czy warto było wymyślać różne histroyjki? Chyba nie. Po co się domyślać, jak można zapytać? Tylko czy miałam tyle odwagi? Oczywiście, że nie. Skoro było i tak i tak dobrze, to czy nazwanie nas "chłopakiem i dziewczyną" by coś zmieniło? Może fajnie byłoby usłyszeć z jego ust, jak nazywa mnie swoją własnością.Nie pozwalał by żadnemu chłopakowi się do mnie zbliżać. Byłabym tylko jego. Wiem, że na dłuższą metę to nie byłoby takie super, ale chciałabym usłyszeć, że kocha mnie i nie chce mnie stracić. Nie usłyszałam tego. Chłopaki byli pewni, że mnie kocha, że jestem dla niego ważna, ale czy mogłam im wierzyć? Wiedzą, że boli mnie to, że Ash nigdy tego nie powiedział, ale przetrwam przecież. Dopóki on ze mną będzie, dopóki będzie blisko.
Nie raz chciałam powiedzieć, że bardzo go kocham, że jest tym jedynym. Ale nie mogłam. Coś mi nie pozwalało. Pewnie byłam zwykłym tchórzem i to o to chodziło.
Często nocowałam u blondyna, spaliśmy razem w łóżku. Od miesiąca nie dostawałam żadnych sms-ów. Byłam szczęśliwa, ale i tak musiałam mieć się na baczności. Byłam pewna, że on nie zrezygnował tak szybko. Pewnie się czaił i czekał na odpowiednią okazję. Taki był. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
-Jestem głodny - wymamrotał blondyn. Podparłam się na łokciu i spojrzałam na niego.
-Dlatego mówię, że musimy zejść na dół - zaśmiałam się.
-Myślisz, że chcę wstać i zejść do tych idiotów, niż leżeć tutaj z Tobą? - moje serce zabiło szybciej na te słowa, ale nie pokazywałam tego.
-Uwierz, że też wolę tu leżeć z Tobą, ale jednocześnie nie chcę, żebyś umarł z głodu.
Siedzieliśmy na dole z chłopakami. Oczywiście Calum opowiadał nam jakąś mrożącą krew w żyłach historię, która mu się przydarzyła. Szkoda, że tylko dla niego była straszna, a reszta się śmiała. Wiem, że Cal nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Wiem, że ma trochę rozumu i czasami potrafi być naprawdę mądry. Nie pokazuje tego zbyt często, niestety. Jednak gdybym potrzebowała pomocy to wiem, że on by się zaoferował i by mi pomógł. To przecież z nim jako pierwszym się zaprzyjaźniłam.
Nagle naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Byliśmy pewni, że to listonosz, albo któraś z mam. Jednak ku mojemu zdziwieniu na korytarzu usłyszałam dość wesołe przywitanie. To na pewno nie był listonosz. Nawet z mamą tak się nie witał Calum. Po chwili do salonu weszła jakaś dziewczyna. Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że miała coś wspólnego z Ashton'em. Modliłam się, aby to nie była ta dziewczyna, o której opowiadał mi sam blondyn. Jednak po jego minie mogłam wywnioskować, że mogło tak być i raczej było.
______________________________________
Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, ale szkoła. Przepraszam, że jest beznadziejny, ale szybko chciałam go napisać i mieć po prostu z głowy. Żadnej motywacji. Przepraszam za błędy, jeśli takie są. Dziękuję, to tyle.
Jejciu, cudny *.* Niech Ash jej wreszcie powie, że ją kocha, no ! :D Kurde, teraz się wszystko pokomplikuje :(( Jesteś naprawdę świetna ! ;) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next ;)) / Wierna czytelniczka <33 ;**
OdpowiedzUsuńCudny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuń