sobota, 5 lipca 2014

Prolog

Znany zapach alkoholu wymieszanego z dymem papierosów zaatakował moje nozdrza, gdy tylko przekroczyliśmy próg „Burbon”. W środku znajdowało się dużo ludzi. Miałam nawet wrażenie, że więcej niż zwykle. Ruszyłam w stronę baru i zamówiłam tam drinka, po czym jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ludzie wydawali się być podekscytowani, a ja patrzałam na nich ze zdezorientowaną miną. 
-O co chodzi? Ludzie zachowują się inaczej niż zwykle – powiedziałam i spojrzałam na mojego przyjaciela. Trzymał w ręce whisky, które przed chwilą zamówił.
-Tak, podobno ma tutaj grać jakiś zespół, nic wielkiego, ale widzisz jak się zachowują – wskazał na osoby, które się tutaj znajdowały, a serce zaczęło mi bić szybciej. Poczułam na plecach nieprzyjemne dreszcze nim go zapytałam.
-Wiadomo, um, wiadomo jaki to będzie zespół? No wiesz, od pewnego czasu nikt tutaj nie występował i...
-Nie wiadomo, ma to być niespodzianka – przerwał mi i spojrzał głęboko w oczy. Martwił się. Ja również miałam nadzieję, że to nie będą oni. Nie zniosę ich widoku. Nie po takim czasie. Nie po tym co przeszłam.
-Proszę o uwagę – na scenie pojawił się Mark, szef tego pubu – Przyszedł czas na naszą niespodziankę –uśmiechnął się i zszedł, a zaraz po tym zgasły światła. Słyszałam jak ktoś wchodzi na scenę by zająć miejsca. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Miałam gęsią skórkę na rękach i nogach. A wtedy światło ponownie zostało włączone. Zobaczyłam ich. Stali tam i się uśmiechali. Ludzie zaczęli krzyczeć podekscytowani a ja czułam, że zaraz zemdleję. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, myślałam, że to tylko zły sen. Miałam ochotę się z niego obudzić, bo wcale nie był fajny.
       Patrzałam na niego, gdy rozglądał się po lokalu i wtedy nasze oczy się spotkały. Zamarłam.

2 komentarze: