czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 6

Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Powstrzymywałam się będąc w jednym samochodzie z Ashton'em, ale teraz, kiedy go nie było rozpłakałam się jak małe dziecko. Całe moje ciało niebezpiecznie się trzęsło. Nie mogłam panować nad potokiem łez. To co zrobił Ashton było ostatnią rzeczą jaką chciałam w tamtej chwili doświadczyć. Albo przed. Nie spodziewałam się, że mógłby coś takiego zrobić, tylko po to, by udowodnić swoją rację. Pieprzony idiota. Nie wiedział jak bardzo bałam się jeździć samochodem. To była fobia. Miałam nadzieję, że to w końcu minie, ale jak na razie się na to nie zapowiadało, a jak ktoś robił takie rzeczy jak on to tylko się pogarszało.
Sięgnęłam po swój telefon i słuchawki, po czym włączyłam muzykę. Chciałam zapomnieć, chodź na chwilę. Chciałam się odstresować, jednak sama nie wierzyłam, że to pomoże. Z każdą sekundą tylko się pogarszało. Nie wiem czy fakt, że zrobił to blondyn był gorszy. Chyba tak. Zauroczyłam się w nim i teraz miałam nadzieję, że to minie. Nie chciałam go więcej widzieć na oczy. Chyba jednak chciałam, kurwa. 
Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Przestraszyłam się, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa. Wyrwałam słuchawki z uszu i dostrzegłam Matt'a. Odetchnęłam z ulgą, jednak po chwili zdałam sobie sprawę po co tu przyszedł. Usłyszał. Widziałam w jego oczach troskę i strach. Sama nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak płakałam. Byłam silna. Chciałam być silna. Nic nie powiedziałam tylko mocno go przytuliłam. Jego silna ramiona od razu mnie otuliły i poczułam się bezpiecznie. Nie pytał co się stało i jak się czuję. Przecież widział. Doskonale zdawał sobie sprawę, że te pytania są nie na miejscu i nie zamierzał dociekać. Moczyłam rękaw jego koszulki i wydawało mi się, że płaczę jeszcze mocniej. Zacisnęłam swoje małe dłonie na jego koszulce, ale to przecież wcale nie pomagało.
Nie wiem ile płakałam. Wydawało mi się, że całą wieczność. Jednak kiedy tylko się uspokoiłam odsunęłam się od brata. Patrzył na mnie z taką troską z jaką powinien patrzeć każdy brat. Kochałam go, tak bardzo.
-Dziękuję - wyszeptałam, wycierając swoje mokre policzki. Matt nic nie powiedział tylko lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam. Od razu miałam lepszy humor, wystarczyło spojrzeć na kochającą twarz mojego brata.
-Idź wziąć prysznic, poczujesz się lepiej, ja tu poczekam - przytaknęłam tylko głową i wstałam z łóżka, po czym skierowałam się do łazienki.
       Kiedy weszłam do pokoju okazało się, że Matt - tak jak powiedział - dalej tam siedział. Podeszłam bliżej łóżka i mocno go przytuliłam, po czym wskoczyłam pod kołdrę.
-Przeczytać Ci bajeczkę na dobranoc? - zapytał cicho, na co się zaśmiałam.
-Nie trzeba, ale dziękuję za troskę.
-Nie ma za co. Śpij dobrze - pocałował mnie w czoło, tak jak kiedyś robiła to mama. Na tę myśl posmutniałam, ale nie dałam tego po sobie poznać. Kiedy powróciłam do rzeczywistości brunet stał już koło drzwi i łapał za klamkę.
-Matt? - zawołałam, więc od razu się odwrócił.
-Tak?
-Kocham Cię.
-Też Cię kocham, Effie. Dobranoc.

~*~

Ta noc nie należała do najprzyjemniejszych. Nawiedził mnie koszmar, przez który przypomniałam sobie o sms-ach. Nie dostałam nic więcej, więc uśmiechnęłam się, bo to oznaczało, że ktoś robił sobie żarty i zamierzał dać mi spokój. 
Leniwie zsunęłam się z łóżka i podeszłam do okna. Odsłoniłam je, po czym wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę, a ciepły wiatr rozwiał moje włosy. Było ciepło, nawet bardzo, ale dzięki temu lekkiemu podmuchowi dało się jakoś wytrzymać. Wcale nie wiem ile tam sterczałam i bez celu wpatrywałam w park na przeciwko. Mamy z dziećmi już tam odpoczywały, co oznaczało, że musi być już około dwunasta. 
Wróciłam do pokoju i przyjrzałam się temu bałaganowi. Kiedy ja zdążyłam to zrobić? Szurałam po podłodze, aż dotarłam do drzwi. Zeszłam na dół, lecz nikogo tam nie zastałam. Spodziewałam się, że Meg mogła pójść do pracy, jednak nie przypominam sobie, żeby taką posiadała. Miała duże wykształcenie, więc łatwo by coś znalazła. Tak mi się wydaje.
-Cześć - usłyszałam znajomy głos za sobą, więc się odwróciłam. Matt. Uśmiechnęłam się.
-Cześć.
-Widzę, że już lepiej? - uniósł podejrzliwie brew.
-Tak, dziękuję.
-To dobrze. Pozwól, że ja zrobię śniadanie - nie byłam w stanie protestować, bo z łatwością pozbył się mnie z kuchni. Udałam się więc do salonu i włączyłam jakąś stację muzyczną, rozkładając na kanapie. Wtedy do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Ktoś jest pod drzwiami. 

Matt's POV

Nie wiem co się stało Effie i kto jej coś zrobił, ale dawno tak nie płakała. Nie mogłem uwierzyć, że jesteśmy tutaj zaledwie od trzech dni, a ktoś doprowadził ją do takiego stanu. Próbowała być silna i jakoś sobie radziła. Ostatni raz kiedy mocno płakała, to było z pięć miesięcy temu. Wtedy postanowiła wziąć się w garść i udało jej się. A teraz co? Przyjeżdża tu, poznaje jakiegoś chuja i to co do tej pory udało jej się osiągnąć rozprysnęło się. To tak jakby woda z jeziora wyparowała. Jack powiedział mi o tych chłopakach z zespołu, których poznała. Jestem prawie pewny, że to któryś z nich. Nie chcę, żeby się z nimi spotykała. Aż boję się pomyśleć, co jej zrobili. Nie pytałem, bo wiem, że na razie chce uniknąć tych pytań. Jeśli będzie chciała to mi powie. Teraz mam tylko nadzieję, że nic się nie zmieni. Że szybko o tym zapomni, bo inaczej będzie ciężko. Pomogłem jej wyjść z dołka. Było trudno i nie pozwolę, by ponownie spadła tak nisko. Chcę ją chronić, ale ma już swoje lata i musi mieć trochę prywatności. Nie mogę wiecznie za nią chodzić.
       Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc szybko skierowałem się na korytarz. Nie chciałem by Effie wstawała. Niech na razie odpoczywa. To musiała być ciężka noc.
Otworzyłem drewnianą powłokę i zauważyłem blondyna. Był trochę zestresowany i kiedy mnie zobaczył chyba zestresował się jeszcze bardziej.
-O co chodzi? - zapytałem w końcu, gdyż on się nie odzywał.
-Um, ja chciałem, to znaczy, kurde, jest może Effie? - plątał się i tak, to było dziwne. Przyjrzałem mu się dokładnie. Chyba skądś go znam.
-Jak się nazywasz?
-Ashton - zaraz, zaraz. On jest z tego zespołu. Na pewno.
-To Twoja sprawka? - zapytałem.
-Nie rozumiem.
-Effie wczoraj płakała. Ostatni raz był pięć miesięcy temu idioto, musiałeś to spieprzyć? - podniosłem głos, jednak nie chciałam krzyczeć, by Eff mnie nie usłyszała -Nie wiem co jej zrobiłeś, ale lepiej trzymaj się z daleka - pogroziłem palcem, ale on się nie bał. Chyba, że tego nie pokazywał. Wtedy był zdenerwowany, a teraz miał kamienną twarz. Wkurzał mnie. Kiedy już miałem zamknąć drzwi odezwał się.
-Przeproś ją, nie chciałem.
Prychnąłem i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem, po czym wróciłem do przygotowywania śniadania.

*tydzień później*

Effie's POV

Siedem dni. Dokładnie siedem dni siedzę w domu i się nie ruszam. Powiedziałam, że jestem chora, a Matt mi w tym pomagał, więc Meg i George łatwo się nabrali. Gorzej było z Rose, która przychodziła do mnie i widziała, że nie wyglądam na chorą, jednak dała sobie spokój. Nawet raz odwiedził mnie Jack i szczerze ucieszyłam się na jego widok. Sama nie wiem czy lubię go czysto przyjacielsko, czy może jednak trochę bardziej. Fakt jest taki, że zauroczyłam się w tym idiocie. A jeszcze gorszym faktem było to, że kurwa chciałam go zobaczyć. Nie jestem pewna dlaczego. Chyba po to by przekonać samą siebie, że po tym co zrobił już nie będę w nim zauroczona. Że kiedy go zobaczę już nic nie poczuję, a jeśli jednak to nie będzie to miłość. Będzie to nienawiść.
       Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Leniwie podniosłam powieki i sięgnęłam po niego. Nie spojrzałam na wyświetlacz, więc nie wiedziałam kto dzwoni.
-Halo?
-Cześć Effie - po drugiej stronie usłyszałam znajomy głos, jednak nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należy. Dopiero co mnie obudziłeś człowieku.
-Cześć, kto mówi?
-Aaron.
-Ah, tak. Obudziłeś mnie.
-Przepraszam, jest już trzynasta, więc sądziłem, że nie będziesz spać.
-Po co dzwonisz? - dawno z nim nie rozmawiałam.
-Chciałem się zapytać, czy zechciałabyś pójść ze mną do kina.
Chciałem powiedzieć, że jestem chora i nie mogę, ale chyba najwyższy czas przestać udawać i zacząć korzystać z wakacji.
-Tak, jasne, o której?
-Spotkamy się w kinie o szesnastej?
-Dobra, daj mi spać.
-Dobrze, dobranoc.
Rzuciłam telefon obok siebie na łóżko i przewróciłam na drugi bok. Nie mogłam jednak zasnąć. Przeklinam dzień, w którym się urodziłeś, Aaron. 
Przeciągnęłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Spojrzałam na godzinę i była już 13:07. Czas wstać. Wyszłam z łóżka i przygotowałam się do wyjścia. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Nie dane było mi w spokoju je zjeść bo już po chwili usłyszałam Matt'a.
-Effie? Effie!
-Uspokój się czubku, w kuchni jestem.
Nagle wpadł do pomieszczenia i posłał mi groźne spojrzenie. Co zrobiłam?
-Zachowujesz się jakbym była małym dzieckiem, które właśnie zgubiłeś - zaśmiałam się i wróciłam do konsumowania posiłku.
-Bo tak właśnie jest, Eff.
-Nie przesadzaj.
-Wychodzisz gdzieś? - zapytał podnosząc do góry jedną brew.
-Tak, wychodzę z Aaron'em do kina.
-Chyba sobie żartujesz! - przewróciłam oczami na jego reakcję. Wiedziałam, że tak będzie.
-Doceniam, że się mną opiekowałeś, pomagałeś mi, kocham Cię, ale nie będziesz kontrolować z kim się spotykam, jasne?
-Chyba jednak będę, bo nie mam zamiaru znowu pozwolić Ci upaść.
-Nic mi nie jest, a zresztą, to nie Aaron'a wina. To nie przez niego wtedy płakałam, więc się nie martw - włożyłam naczynia do zmywarki i podeszłam do drzwi.
-Położę Ci pieniądze na stole - burknął przez co się uśmiechnęłam. Wkurzony Matt, to najlepszy Matt.
-Dziękuję - posłałam mu uśmiech i wyszłam z kuchni.
Rozumiem troskę Matt'a. Przecież to on siedział przy mnie tyle czasu po tym co się stało. Nie tylko ja wtedy cierpiałam. Matt jest moim bratem i przeżywał to razem ze mną. Był gotowy zabić tego faceta - na samą myśl o nim chce mi się wymiotować. A potem jeszcze zginęli nasi rodzice. Następnie zostawili mnie przyjaciele. Chociaż oni chyba nimi nie byli. To po prostu fałszywi ludzie jakiś pełno na tym świecie. Wiele przeszłam, dlatego rozumiem, że Matt nie chce przechodzić przez to jeszcze raz. Zmarnował na mnie wiele swojego czasu. Musiał siedzieć ze mną, zamiast wyjść z przyjaciółmi. To moja wina i czuję się winna, ale nie cofnę czasu i tego nie zmienię.
       Weszłam do wielkiego centrum handlowego i ruszyłam w stronę ruchomych schodów. Pojechałam na samą górę, gdzie znajdowało się kino. Nigdzie nie widziałam Aaron'a i zaczęłam się denerwować. Było już po szesnastej, a go nigdzie nie ma. Świetnie. Nie mam zamiaru na niego czekać.
-Hej - usłyszałam za sobą czyjś głos i dam sobie głowę uciąć, że nie należy on do osoby, z którą się tutaj umówiłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Ashton'a. Kurwa. Serce zaczęło mi bić szybciej. Jednak sama nie wiem czy to ze strachu, czy przez to, że po prostu go zobaczyłam. Szybko się odwróciłam i ruszyłam w stronę wyjścia, jednak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Czego chcesz? - warknęłam i wyswobodziłam rękę z jego uścisku.
-Porozmawiać.
-Nie mamy o czym, daj mi spokój.
-Proszę, Effie. Chcę Cię przeprosić.
-Za co? Doskonale wiedziałeś, że panicznie boję się jeździć samochodem, a zrobiłeś takie świństwo. To chciałeś usłyszeć? Że boję się jeździć? To proszę bardzo, wygrałeś! - czułam, że zaraz mogę się rozpłakać, więc zaczęłam mrugać. Nie mogłam się przy nim popłakać. Już to przerabiałam.
-Effie, przepraszam. Powiedziałaś mi, że nie...
-No i co z tego? Przecież wiedziałeś, kurwa, Ashton wiedziałeś!
-No tak, wiedziałem, przepraszam. Naprawdę przepraszam - próbował mnie przytulić, ale szybko się odsunęłam. Czy ja się go boję?
-Nie dotykaj mnie - wyszeptałam cicho.
-Nie dam Ci spokoju dopóki mi nie wybaczysz.
Nie mogłam na niego patrzeć. Ale to nie dlatego, że tak się zachował. Przecież ja już dawno mu wybaczyłam. Nie chciałam tylko sama w to uwierzyć. Wolałam wmawiać sobie, że go nienawidzę, że nie chcę go widzieć, ale to nie była prawda. Czuję coś do niego i boję się, że to może wymsknąć się spod kontroli. Ma przecież dziewczynę, a ja nie chcę być tą suką, która rozwala czyjeś związki, nie chcę.
-Eff? - usłyszałam cichy głos Ash'a, który przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Dobrze, wybaczam Ci - podniósł głowę i spojrzał na mnie. Jego piękne tęczówki dokładnie badały moją twarz. Chciał wiedzieć, czy mówię prawdę.
-Dziękuję, to już nigdy się nie powtórzy.
Uśmiechnęłam się tylko.
-To co? Idziemy na ten film?

~*~

Film się skończył, a my siedzieliśmy na ławce przed centrum handlowym. Żadne z nas się nie odzywało. Ta cisza była nawet przyjemna i na pewno nie niezręczna. Cieszyłam się jego obecnością. Chyba nigdy w życiu tak szybko komuś nie wybaczyłam. 
Spojrzałam w jego kierunku, a on robił właśnie to samo. Nasze spojrzenia się spotkały, a na moich policzkach czułam wypieki. Ashton uśmiechnął się tylko lekko i przysunął w moją stronę. Wiedziałam co chciał zrobić, a nie reagowałam od razu. Spojrzałam na jego usta i do cholery, chciałam, żeby mnie pocałował, ale wiedziałam, że nie może. Ma dziewczynę. Później będzie tego żałował, a tak w ogóle się nie znamy. 
-Ashton nie - wybełkotałam, mimo, że wcale nie chciałam -Masz dziewczynę.
-To nie to co myślisz - odsunął się, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-O czym mówisz? 
-Ja jej nie kocham.
-Ale...
-Nie, zerwiemy.
-Przecież jesteście już tyle lat razem.
-Pewna osoba uświadomiła mi, że nie kocham Libby w ten specjalny sposób, tylko jak przyjaciółkę - O czym on do cholery mówi? Czemu w takim razie z nią jest?
-Jaka osoba? - zapytałam niepewnie.
-Nie chcę o niej teraz rozmawiać.
Kompletnie nie rozumiałam o co mu chodzi. O czym on do cholery mi pieprzył?
-Powiesz mi kiedyś? 
-W swoim czasie.
Teraz byłam zaciekawiona całą tą sprawą. Nie kocha Libby tak jak powinien, tylko jak przyjaciółkę. A jest z nią od kilku lat. Ktoś mu to uświadomił. Że co? Mam mętlik w głowie.
-Jedziemy do domu? - zapytałam, a blondyn skinął głową, więc wstaliśmy z ławki i skierowaliśmy się do jego samochodu. Czułam strach, bałam się ponownie wejść do tego auta. 
-Nie bój się, będę jechał wolno - powiedział i posłał mi uspokajający uśmiech, po czym złapał mnie za dłoń. Poczułam mrowienie w dole brzucha, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Cokolwiek się teraz ze mną dzieje, musi przestać. 

• czytasz = komentujesz 
zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=U3_I4mHE5_w

7 komentarzy:

  1. Uhu... Ale się porobiło :D
    Świetnie piszesz :)) Czytam twoje ff z wielką przyjemnością :P
    Chciałabym coś tu jeszcze napisać ale moja koleżanka się niecierpliwi XD
    Więc, życzę weny i czekam na następny
    ;**
    Następnym razem postaram się coś więcej naskrobać ;>
    ~FA.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko,matko matko!!!! xD Nareszcie :D Oni muszą być razem !!! Ten rozdział jest GENIALNY. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Kocham twojego bloga <33 Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next ;) / Wierna czytelniczka ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno , znalazłam ten fanfiction i muszę powiedzieć , że jest naprawdę ŚWIETNY <3 bardzo podoba mi się sposób w jakim piszesz i nie mogę doczekać się następnych rozdziałów ;)) pozdrowionka ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku to jest takie cudowne kocham ♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Super <3 Tło cienie ok XDD

    OdpowiedzUsuń