-Effie?
-Tak?
-Ja mam siostrę, w twoim wieku i zastanawiałem się czy nie
chciałabyś jej poznać? Wiesz, jesteście dziewczynami i…
-Tak, jasne, z chęcią.
-To świetnie, idziemy teraz do mnie?
-Chodźmy – odpowiedział za nas Matt i we trójkę wstaliśmy z
ławki. Ja jechałam na desce a oni szli rozmawiając o najbliższym meczu.
Postanowiłam się wtrącić, bo kompletnie się nie znali. Nawet godzina była nie
taka.
-To ty lubisz sport? – Jack spytał nie dowierzając, gdy
dochodziliśmy do jego domu.
-Tak, interesuje mnie to bardziej, niż to co miała dzisiaj
na sobie Jennifer Lopez – zaśmiałam się, a chłopaki mi zawtórowali. Jack jest
bardzo miły i do tego przystojny. Z chęcią bym gdzieś z nim wyszła, jednak
wątpię by on chciał. Jestem zbyt nieśmiała jeśli kogoś poznaję, ale muszę
przyznać, że teraz czuję się naprawdę komfortowo. To chyba przez to, że jest ze
mną Matt. Jeśli coś nie idzie to on się wtrąci, a ja nie muszę się koniecznie
odzywać. Spędziłam dzisiaj miło czas, ale myślę, że kolejnym razem wolałabym
wyjść bez brata.
-No to jesteśmy. Rose jest pewnie na górze, możesz do niej
pójść. Na pewno się polubicie – Jack posłała mi zachęcający uśmiech, więc
poszłam na górę zaraz po tym jak ściągnęłam buty. Muszę przyznać, że ich dom
nie jest o wiele mniejszy od naszego. Może nawet tej samej wielkości. W środku
również jest pięknie.
Zapukałam w drzwi niepewnie. Nie wiedziałam czego się
spodziewać. Nie jestem przyzwyczajona by pójść do kogoś nieznajomego i pukać do
jego drzwi, po czym spędzać z nim czas jak gdyby nigdy nic. Jednak cieszę się,
że mogę poznać Rose. To jest dziewczyna i na pewno będzie lepszą towarzyszką na
wypady do sklepu niż chłopcy. Chociaż to nie oznacza, że przepadam za takimi
wypadami.
-Proszę – usłyszałam głos po drugiej stronie drzwi, więc
otworzyłam je. Rose leżała na łóżku ze stopami w górze oraz z laptopem przed
nosem. Kiedy tylko przekroczyłam próg jej pokoju spojrzała na mnie. Uśmiech
zagościł na jej twarzy, więc lekko się rozluźniłam. Wygląda na miłą.
-Kim jesteś? Dziewczyną Jack'a? – zaśmiała się.
-Właściwie to jego koleżanką. Wprowadziłam się tutaj i
nikogo nie znam. Mój brat poznał twojego na wakacjach i Jack zgodził się nas
oprowadzić.
-Oh wiem, stroił się chyba dwie godziny – ponownie się
zaśmiała. Że co? – Usiądź – wskazała na
miejsce naprzeciwko mnie, więc to zrobiłam.
-Jestem Effie.
-A ja Rose, miło Cię poznać.
Naprawdę szybko zakolegowałam się z tą szaloną dziewczyną.
Opowiedziała mi trochę o sobie i świetnie się rozumiemy. Cieszę się, że mam
kogoś takiego jak ona. Wiadomo, że zawsze fajnie jest móc porozmawiać z
dziewczyną. Są sprawy w których mężczyzna Ci nie pomoże.
-Dzisiaj pewien chłopak zaprosił mnie do, no właśnie nie
wiem gdzie. Powiedział Burbon, a ja nie mam pojęcia co to.
-Oh, to jest pub niedaleko stąd. Często są tam imprezy i
bardzo dużo znajomych tam chodzi.
-Nie chciałabyś pójść ze mną? Nie znam okolicy za bardzo i
ludzi, więc byłoby miło.
-Jasne, możemy pójść razem.
~*~
Razem z Rose udałam się do Burbon. Ona znała drogę co wiele
mi ułatwiło. Tylko ją będę tam znała, więc cieszę się, że się zgodziła. Nie
mówiłam jej kto mnie tam zaprosił. Nie znam tego chłopaka, więc tym bardziej
jestem zadowolona, że poszła ze mną. Co jeśli to jakiś pedofil?
Wnętrze pubu
było naprawdę atrakcyjne. Jest to prawdopodobnie jeden z najlepszych pubów w
Sydney. Często występuje tu zespół – to powiedziała mi Rose, ale wiem, że są to
przyjaciele Aaron'a, który mnie tutaj zaprosił.
Podeszłam z dziewczyną
do baru i zamówiłyśmy drinki. Nikt tak naprawdę nie sprawdzał ile mamy lat,
więc spokojnie dostałyśmy to co sobie zamówiłyśmy.
-To kto Cię tak w ogóle tutaj zaprosił? – w końcu zapytała.
-Aaron, znam tylko jego imię – dziewczyna na moje słowa
wypluła drinka z powrotem do kieliszka i spojrzała na mnie.
-Aaron? Aaron Baker? Co, jak i gdzie? – nie rozumiałam o co
chodzi. Przecież to zwykły chłopak.
-Nie rozumiem twojego zdziwienia.
-On należy do tej całej ich paczki, do tych chłopaków co
tutaj występują. Są całkiem znani w Sydney. Dziewczyny się za nimi uganiają,
każdy marzy by z nimi porozmawiać.
-Tylko dlatego, że są przystojni?
-Tak i dlatego, że mają zespół. Są naprawdę dobrzy – nic nie
odpowiedziałam na jej słowa, ponieważ ktoś zasłonił mi oczy. Kiedy już je zdjął
odwróciłam się i zobaczyłam Aaron'a.
-Cieszę się, że przyszłaś – uśmiechnął się w moją stronę, po
czym spojrzał na dziewczynę za mną – Cześć Rose.
-Um, cześć.
-To jak długo tutaj mieszkasz? – zapytał siadając koło mnie.
-Dopiero dzisiaj się przeprowadziliśmy.
-Jesteś śliczna – powiedział po chwili wpatrywania się we
mnie. Moje policzki oblał rumieniec, więc spuściłam głowę.
-Dziękuję.
-Za chwilę na scenie pojawią się moi przyjaciele – spojrzałam
w jej stronę i dosłownie minutę później na scenę weszło czterech chłopaków.
Byli mega przystojni, więc wcale się nie dziwię, że damska część widowni
szalała. Najwidoczniej to im się podobało, gdyż na ich twarzach gościły
szerokie uśmiechy. Wpatrywałam się w nich popijając swojego drinka i
szczególnie moją uwagę przykuł chłopak, który grał na perkusji. Miał na sobie
czarne obcisłe rurki, a jego koszulka nie miała rękawów. Na głowie znajdowała
się bandana i wyglądał w tym wydaniu naprawdę uroczo. Muszę przyznać, że
chłopcy tacy jak on podobają mi się najbardziej, jednak nie mówię, że reszta
nie jest przystojna. Wręcz przeciwnie, jednak w nim jest coś innego. Nie mogę określić
co to. Ma swój urok, którym mnie po prostu zauroczył. Czasem tak bywa, prawda?
Nie zdawałam sobie sprawy, że Aaron'a przy mnie już nie ma, dopóki Rose nie szturchnęła mnie w ramię. Odwróciłam się i to właśnie ona zajmowała jego wcześniejsze miejsce.
Nie zdawałam sobie sprawy, że Aaron'a przy mnie już nie ma, dopóki Rose nie szturchnęła mnie w ramię. Odwróciłam się i to właśnie ona zajmowała jego wcześniejsze miejsce.
-Przystojni, co?
-Yhym, jednak twój brat również niczego sobie – zaśmiałam się,
a ona mi wtórowała.
-To który podoba Ci się najbardziej? – dopytywała.
-Ten w czerwonej bandanie – oznajmiłam, a ona pokręciła
głową.
-Ashton. Wykluczone, ma dziewczynę.
-Wcale się nie dziwię. Jak się nazywa? Długo ze sobą są? – nie wiem czemu tak zareagowałam. Przecież to tylko
chłopak, którego widzę pierwszy raz na oczy. Ale poczułam coś dziwnego. Wpatrywałam
się w przyjaciółkę, bo tak ją chyba mogę zacząć nazywać, oczekująco.
-Widzisz tą blondynkę po prawej stronie? – spojrzałam w tamtą
stronę i zobaczyłam ją. Skinęłam głową – To ona, Libby Dale, jego dziewczyna.
Są ze sobą odkąd pamiętam. Chyba przyjaźnili się jak byli dzieciakami, a teraz
są razem.
Przyjrzałam się jej. Jest naprawdę śliczna. Nie za długie bląd
włosy i ten uśmiech, ugh. Ubrana była w szorty i krótką bluzkę, która
odsłaniała jej brzuch. Była całkowitym przeciwieństwem mnie. Nigdy nie miałam
na sobie takich ciuchów. Cóż, kiedy zobaczyłam jak Ashton się do niej uśmiecha
poczułam, że chciałabym, żeby uśmiechał się w taki sposób do mnie. Jego uśmiech
jest idealny. On jest idealny.
-Jak nazywa się reszta?
-Od prawej Michael, Luke i Calum.
-Aha, poproszę to samo – zwróciłam się do barmana, który po
chwili podał mi tego samego drinka.
Piłam go i wsłuchiwałam w muzykę chłopców. Są bardzo dobrzy.
-Wiesz Effie, ja muszę się już zbierać do domu, rodzice,
idziesz ze mną?
-Nie, ja tu jeszcze trochę zostanę.
-Dobrze – pocałowała mnie w policzek po czym opuściła pub.
Zostałam sama, jednak nie na długo. Po chwili podszedł do mnie Aaron i objął
ramieniem. Muszę przyznać, że podobało mi się to, mimo, że nigdy na to nie
pozwalałam. Chłopcy z mojej szkoły nie
wyglądali jak on.
-Podoba Ci się? – spytał wskazując głową na swoich
przyjaciół. Przytaknęłam – Chcesz jeszcze?
-Nie, dziękuję. Nie mogę wrócić do domu pijana.
-A gdzie twoja przyjaciółka? – spytał i zaczął się
rozglądać.
-Musiała wyjść.
Bardzo długo rozmawiałam z Aaron'em i jest on naprawdę fajny.
Wygląda na kobieciarza i najprawdopodobniej nim jest, ale nie był nachalny.
Obejmował mnie i nawet cmoknął w policzek, ale to przecież nic takiego.
Śmialiśmy się,
gdy podeszli do nas jego przyjaciele. Skończyli swój występ na dzisiaj. Jednak
nie wszyscy. Ashton i ta cała Libby całowali się troszeczkę dalej.
-O Aaron, niezłą dupę sobie wyrwałeś – zaśmiał się chłopak,
który miał najprawdopodobniej na imię Calum.
-Nie wygłupiaj się Cal i nie nazywaj jej tak – Aaron stanął
w mojej obronie na co się uśmiechnęłam. Nie lubię gdy chłopcy nazywają
dziewczyny „niezłymi dupami” i patrzą tylko na cycki. Idioci.
-Wyluzuj, tylko żartuję. Jestem Calum – wyciągnął dłoń w moją
stronę, więc ją złapałam.
-Effie.
-To Luke i Michale – wskazał na przyjaciół, którzy stali
koło niego i posłali mi uśmiechy.
-A tam dalej to Ashton i Libby – oznajmił Luke z niezbyt
zadowoloną miną. Zaśmiałam się, gdy udawał, że wymiotuje.
Chwilę rozmawialiśmy i nie są tacy źli. Oczywiście
rozglądają się za dziewczynami i patrzą na biust lub tyłek, ale to w końcu
chłopcy. Oni tacy już są.
W końcu Ashton i Libby do nas podeszli, a serce zaczęło mi
bić szybciej. Uspokój się Effie, o co
chodzi?
-To moja koleżanka Effie, a to Ashton i Libby – przedstawił nas
sobie Aaron, a oni tylko rzucili ciche „cześć”. Auć. Ashton wpatrywał się we mnie, więc spuściłam wzrok, a moje
policzki nabrały rumieńców. Aaron nadal obejmował mnie w pasie, co zauważył
blondyn.
-Jesteście parą czy coś? – zapytał Ash, a Aaron się
uśmiechnął.
-Nie – odpowiedziałam szybko.
-Poznałem ją w lodziarni. Kobieta chciała jej wcisnąć innego
loda, niż zamówiła – wytłumaczył.
-Ja już będę szła do domu – oznajmiłam cicho do Aaron'a i
wstałam z miejsca.
-Podwieziemy Cię jeśli chcesz. I tak już mieliśmy wychodzić,
prawda chłopaki? – Ci tylko skinęli głowami, więc ruszyliśmy w kierunku
wyjścia.
Okazało się, że przyjechali autem Ashton'a i Luke'a. Luke
pojechał z Calum'em, a cała reszta z Ashton'em. Libby siedziała z przodu obok
Ash'a, który prowadził, a ja Aaron i Michael z tyłu.
Wysadzili mnie pod domem za co podziękowałam, po czym odjechali. Nie byłam pijana, wypiłam tylko kilka drinków. Drzwi były otwarte, więc jak tylko weszłam ściągnęłam buty i poszłam na górę. Nie byłam głodna, a raczej bardziej zmęczona. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Jednak nie mogłam o nim zapomnieć.
Wysadzili mnie pod domem za co podziękowałam, po czym odjechali. Nie byłam pijana, wypiłam tylko kilka drinków. Drzwi były otwarte, więc jak tylko weszłam ściągnęłam buty i poszłam na górę. Nie byłam głodna, a raczej bardziej zmęczona. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Jednak nie mogłam o nim zapomnieć.
_______________________________________
Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś pomógł mi jakoś zareklamować tego bloga. Z fanfiction z One Direction miałam łatwiej. Tutaj praktycznie nie mogę znaleźć blogów na których ktoś jeszcze coś pisze. Z góry dziękuję :) x
OMG cudo pisz dalej *.*
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńChce kolejny
OdpowiedzUsuń