piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 3

Kiedy otworzyłam leniwie oczy od razu widziałam, że na dworze jest ciepło. W pokoju było duszno, więc podeszłam do okna i je rozchyliłam a drzwi balkonu szeroko otworzyłam. Zaczęłam machać sobie ręką przed twarzą w celu ochłodzenia się. W tym momencie żałowałam, że mam na sobie długie spodnie dresowe i za dużą koszulkę Matt'a. Przejechałam dłonią po włosach i wyszłam z pokoju. W korytarzu było o wiele zimniej.
       Zeszłam na dół a w kuchni zastałam Meg. Przywitałam się grzecznie i usiadłam przy blacie. Westchnęłam cicho i podpierałam głowę ręką. Nie mogłam uwierzyć, że tu jest tak ciepło.
Meg postawiła mi przed nosem szklankę soku, za co podziękowałam i upiłam łyka. Postanowiłam sama sobie zrobić śniadanie, jestem dużą dziewczynką i Meg nie musi za mnie wszystkiego robić.
Wstałam więc i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy i zrobiłam kilka kanapek z nutellą.
-Wychodzisz dzisiaj gdzieś? – spytała, kiedy już kończyłam swój posiłek.
-Jeszcze nie wiem, ale prawdopodobnie nie będę siedziała w domu – uśmiechnęłam się i włożyłam brudny talerz i nóż do zmywarki – Idę się ubrać, a jak będę gdzieś wychodziła to Ci po prostu powiem.
Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, ale w domu nie mam również co robić. Mogę siedzieć przed telewizorem gdzie będzie się kręciła Meg, lub siedzieć cały dzień na twitterze i komentować moje nudne życie, albo gdzieś wyjść.
Gdybym nie była leniem pewnie wybrałabym trzecią wersję, jednak tu pojawia się pytanie z kim. Czy mam zadzwonić do Rose, czy może spróbować się umówić z Jack'iem? Z chęcią spotkałabym się z Aaron'em i jego przyjaciółmi. Wiem, że to głupie, bo praktycznie ich nie znam. Ale jakby nie patrzeć to nie znam nikogo. Najdłużej znam Jack'a, co nie oznacza, że dobrze. Cały czas myślę o tym jednym chłopaku. O Ashton'ie. Czy to możliwe, że się zakochałam? W ogóle go nie znając? Często się zakochuję ale to przemija, nawet szybko. Miałam jednego chłopaka, a zakochana byłam ze sto razy. Może to jest to samo? Mam nadzieję, bo on ma dziewczynę. Zawsze zakochujemy się w nie tych osobach co trzeba. Potem cierpimy myśląc, że te osoby kochamy aż nagle się odkochujemy. Cóż.
       Moje przemyślenia przerwał sygnał oznaczający nową wiadomość. Szybko sięgnęłam po telefon i go odblokowałam. To Jack. Uśmiechnęłam się pod nosem i przeczytałam wiadomość.
Od Jack: Chcesz gdzieś dzisiaj wyjść?
Do Jack: Jasne, z chęcią.
Od Jack: Świetnie, będę po Ciebie o trzynastej.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał chwilę po dwunastej. Tak długo spałam? Rzuciłam telefon na łóżko i pośpiesznie rzuciłam się w stronę szafy. Cieszyłam się na wyjście z Jack'iem. Jest uroczy i chcę go poznać lepiej.
       Chwilę się zastanawiałam co ubrać. Nie chciałam wyglądać jak jakaś wieśniaczka. Na pewno mój styl ubierania nie jest taki sam co większość dziewczyn tutaj. One wszystkie są ubrane skąpo i odsłaniają jak na mój gust za dużo. Wiadomo, że wtedy chłopcy zwracają na nie uwagę, a one to lubią. Jednak ja wolę by polubili mnie za to jaką jestem a nie jak się ubieram. Nie dam się im obmacywać i nie będę całować się z pierwszym lepszym chłopakiem.
       Przebrałam się w granatowe szorty, w które włożyłam jasną bluzkę. W łazience zrobiłam lekki makijaż i wyszczotkowałam zęby. Nogi wsadziłam w krótkie białe conversy i byłam gotowa. Spojrzałam na zegar. Było chwilę przed trzynastą. Wzięłam więc malutką torebkę i włożyłam do niej niezbędne drobiazgi. A kiedy zeszłam na dół Meg dała mi trochę pieniędzy.
       Kiedy siedziałam w salonie i czekałam na Jacka to z góry zszedł zaspany Matt. Uśmiechnęłam się na jego widok.
-Dzień dobry śpiąca królewno.
-Zamknij się, nie wyspałem się – przewróciłam oczami, a Matt ciężko upadł na miejsce obok mnie.
-Wybierasz się gdzieś? – zmierzył mnie od góry do dołu i uniósł brwi.
-Tak, wychodzę z Jack'iem.
-Poważnie? Ukradłaś mi przyjaciela? To nie fair.
-To on mnie zaprosił, to po pierwsze, a po drugie umów się z Rose – zaśmiałam się i wstałam, bo usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Wychodzę! – krzyknęłam jeszcze i ostatni raz poprawiłam włosy zanim otworzyłam drzwi.
-Witaj – zobaczyłam uśmiechniętego Jack'a.
-Cześć – odpowiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi – Gdzie idziemy?
-Pomyślałem, że pójdziemy do centrum, taki spacerek, a potem usiądziemy i coś zjemy, co ty na to?
-Świetnie.
       Cieszyłam się, że nie będziemy spędzać czasu w jakiejś restauracji, gdzie trzeba idealnie się zachowywać. Nie miałam do tego dobrego stroju jak i charakteru. Nie lubię takich miejsc. Od czasu do czasu bywam tam, ale zdecydowanie wolę spędzać czas z chłopakiem w domu, niż w restauracjach.

~*~

O dziwo nie kończyły mi się tematy z Jack'iem. Zawsze kiedy mam z kimś wyjść boję się, że nagle nastanie niezręczna cisza, a ja nie będę wiedziała co powiedzieć i jak ją przerwać. To przygnębiające. Jednakże Jack to miły chłopak i czuję się w jego towarzystwie bardzo dobrze. Rozmawiamy nawet o sporcie. Lubię podzielić się ze swoją opinią z innymi. Matt ma mnie czasem dość bo oglądam wiele wywiadów i innych dupereli, po czym to wszystko mówię mu.
-Ślicznie wyglądasz – powiedział Jack podając mi loda, którego przed chwilą kupił.
-Dziękuję – zarumieniłam się, a on nadal mi się przyglądał – Ty również – zaśmiał się, ale podziękował.
-Idziemy na plac zabaw? – zapytał pokazując na miejsce niedaleko nas. Kiwnęłam twierdząco głową, więc tam poszliśmy. Matki, które były tutaj z dziećmi patrzały jakby chciały nas zabić, kiedy zjeżdżaliśmy z zjeżdżalni głośno się przy tym śmiejąc.
-Chodź na bujawkę – pociągnęłam go za sobą mocno trzymając jego nadgarstek. Była tylko jedna, więc Jack usiadł i przyciągnął mnie na swoje kolana. Zaczął się odbijać od ziemi, a potem już mogłam prawie sięgnąć liście z drzewa, które rosło zaraz za ogrodzeniem.
-Fajnie się bawię – powiedziałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się, a ja po raz pierwszy dzisiaj poczułam się niekomfortowo. Nasze twarze były blisko siebie i patrzeliśmy sobie w oczy. Bałam się, że zaraz mnie pocałuje. Znamy się tylko dwa dni nie licząc tamtych wakacji. Przełknęłam głośno ślinę, a on się zaśmiał.
-Nie chcę Cię pocałować – powiedział, a ja poczułam ulgę – To znaczy chcę, ale nie teraz. Wiesz, że bym tego nie zrobił bo znamy się dopiero dwa dni, wiesz o tym? – kiwnęłam twierdząco głową rumieniąc się. Jack ponownie się zaśmiał i nie obraziłabym się gdyby zrobił to jeszcze raz. Poczochrałam jego włosy i wtedy usłyszałam znajomy głos.
-Effie? Cześć! – koło płazu zabaw przechodził Aaron z przyjaciółmi, których również udało mi się wczoraj poznać. Poczułam się dziwnie wiedząc, że widzą mnie jak siedzę na kolanach Jack'a i czochram jego włosy. Moje policzki oblał rumieniec.
-Cześć chłopaki – odparłam a Jack dalej odpychał się od ziemi co sprawiało, że się nie zatrzymaliśmy.
-Co robisz na placu zabaw? – zaśmiał się.
-Nie widać? - prychnęłam. 
-Wpadniesz  wieczorem do Burbon? Jest impreza – krzyknął Aaron, a ja przytaknęłam głową. Zdawali się nie zauważać Jack'a, albo go ignorowali. Cóż, może nie Calum. Nie raz spojrzał na niego krzywo – To do zobaczenia.
-Do zobaczenia – po tym odeszli. Spojrzałam wreszcie na Jack'a.
-Skąd ich znasz? – spytał.
-Poznałam Aaron'a wczoraj, gdy byliśmy na mieście. Zaprosił mnie do pubu.
-Oh, jesteś tu jeden dzień i jedyni chłopcy jakich poznałaś to Ci. Najprzystojniejsi i najbardziej znani w Sydney. Uważaj na nich – ostrzegł mnie.
-A ty ich znasz? – uśmiechnął się na moje pytanie.
-Tak, w Sydney są dwie drużyny piłkarskie. Oni są w jednej a ja w drugiej. Jesteśmy takimi jakby wrogami. Nie lubią mnie i już nie raz zastraszali kolegów z drużyny. Przed meczem zawsze groźno na nas patrzą, jakby chcieli nas zastraszyć, żebyśmy się ich bali i dali się ograć.
-Oh – nie wiedziałam co mam innego powiedzieć. Nie sądziłam, że mogą tacy być. Wydawali się być naprawdę mili i myślałam, że miło będzie spędzać z nimi czas.
-Idziemy coś zjeść? – kiwnęłam twierdząco głową i wyszliśmy z terenu placu zabaw.  
       Na takiej jakby randce z Jack'iem świetnie się bawiłam. Poznałam go lepiej i z tego się cieszę. Jednak teraz miałam w głowie tylko i wyłącznie imprezę. Leżałam na łóżku obracając w palcach telefon. Miałam zamiar wziąć ze sobą Rose, bo była jedyną dość bliską mi osobą. Znałyśmy się kilka godzin, ale polubiłam ją i wiem, że jest to osoba, której mogę ufać. Cieszę się, że ją mam bo raczej z Matt'em nie chciałabym rozmawiać o miłości. Byliśmy blisko, po śmierci rodziców nawet bardzo, ale to nie oznacza, że zwierzę mu się ze wszystkiego. Może gdyby był dziewczyną.
       Rozmyślałam o nich, gdy telefon dał o sobie znać i wtedy wypadł mi z rąk prosto na twarz. Podniosłam go i pocierałam dłonią bolące miejsce.
Od Rose: Idziemy na imprezę do Burbon?
Tak, miałam napisać, a tego nie zrobiłam. Idiotka.
Do Rose: Jasne, bądź u mnie o osiemnastej.
       Postanowiłam już zabrać się do przygotowań. Od razu poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam czystą bieliznę i wysuszyłam włosy. Były lekko pofalowane na końcówkach co dawało nawet ładny efekt, więc tak je zostawiłam. Pomalowałam rzęsy, a na policzki dałam odrobinę różu, natomiast po ustach przejechałam błyszczykiem.
Kidy stanęłam przed szafą czekało mnie najgorsze. Nienawidzę nosić sukienek i praktycznie tego nie robię, więc w mojej szafie nie było nawet dziesięć. Nie chciałam ani jednej z nich ubierać i miałam gdzieś jak będę wyglądała. Zresztą ten pub nie wydaje mi się zbyt elegancki, więc sukienka byłaby pewnie nieodpowiednia. Przynajmniej tak będę sobie mówić.
Wybrałam zwykłe niebieskie szorty, w które włożyłam luźną bluzkę. Na nogi włożyłam moje najczystsze buty, jakimi były czarne conversy.
Dostałam sms-a od Rose, że czeka przed domem, więc ostatni raz przejrzałam się w lustrze i poprawiłam włosy. Sięgnęłam moją małą torebkę, w której znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju. Szybko znalazłam się na dole, gdzie spotkałam Meg. Spytała gdzie wychodzę, o której będę i dała pieniądze na autobus. Nie chciało mi się z nią rozmawiać, więc odpowiedziałam na pytania, zabrałam pieniądze i powiedziałam, że Rose na mnie czeka, co i tak było prawdą.
      Wyszłam przed dom, gdzie stała już Rose. Uśmiechnęła się szeroko gdy mnie zobaczyła, co odwzajemniłam.
-Ślicznie wyglądasz – powiedziałam.
-Ty również, mam nadzieję, że żadni chłopacy mi Ciebie nie porwą.
-Tym się martwić nie musisz.
Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę przystanku autobusowego. Okazało się, że musimy czekać dziesięć minut. Było dość chłodno a ja nic nie zabrałam. Jednak jestem pewna, że w pubie będzie gorąco, więc nie miałam czym się martwić.
Koło nas zatrzymał się samochód, a gdy szyba się uchyliła zobaczyłam Aaron'a.
-Może podwieźć? – zapytał z szerokim uśmiechem, a ja skinęłam głową i popchnęłam w jego stronę Rose. Obje wsiadłyśmy na tył samochodu, gdzie nikogo nie było.
-Czemu jedziesz sam? – zapytałam.
-A z kim miałem jechać?
-No na przykład z twoimi przyjaciółmi?
-A nie pomyślałaś, że mogę mieszkać gdzie indziej? – zadrwił.
-Pomyślałam, jednak sądziłam, że razem jeździcie na imprezy – nie chciałam się poddać i wyjść na idiotkę, więc coś musiałam wymyślić.
-Oni mieszkają razem, a ja nadal z rodzicami.
-Aha – nie odezwałam się już więcej w czasie jazdy. Aaron jechał jak na mój gust za szybko, więc mocno trzymałam klamki. Spojrzałam na Rose, ale ona była zajęta patrzeniem przez okno, więc się do mnie nie odzywała. Zastanawiałam się dlaczego jest sama. Jest przecież piękna, a do tego nie ubiera się tak jak ja. Jest typową dziewczyną. Dzisiaj również miała na sobie sukienkę, a nie jak ja szorty. Byłam pewna, że chłopcy się za nią uganiają. Może po prostu nie chciała się z nikim wiązać?
-Jesteśmy – powiedział Aaron, co wyrwało mnie z zamyślenia. Szybko otworzyłam drzwi i wysiadłam z  jego auta, a zaraz za mną Rose. Przed pubem stało już dużo samochodów. Nie chcę widzieć co jest w środku. Nigdy nie przepadałam jakoś szczególnie za imprezami. Chodziłam niezbyt często z „przyjaciółmi”. Albo jak po prostu chciałam się upić i nic nie pamiętać.
-Chodźmy po coś do picia – powiedziała Rose i pociągnęła mnie w stronę baru. Chętnie za nią poszłam. Barman podał nam drinki, za co podziękowałam. Chwilę mi się przyglądał i posłał piękny uśmiech. Cóż, był przystojny, ale nie na niego chciałam dzisiaj zwracać uwagę. Rozejrzałam się po pubie w celu poszukania, któregoś z chłopców. Bardzo chciałam zobaczyć Ashton'a. Nie wiem dlaczego. Tak jakoś. To głupie, wiem. Ale nic na to nie poradzę. Zauroczyłam się, mogę to śmiało przyznać. Co nie oznacza, że go kocham. Zauroczenie to nic takiego, przecież.
Znalazłam go. Stał przy barze kawałek dalej od nas. Rozmawiał z Calum'em. Wpatrywałam się w niego zapominając o bożym świece. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę bez rękawów z jakimś nadrukiem. Jego nogi odziane były w czarne obcisłe rurki, a bandana spoczywała na jego głowie.
-Effie? – Rose zaczęła mnie szturchać, więc spojrzałam w jej stronę.
-Tak?
-Słuchasz mnie?
-Przepraszam, ja tylko…
-Patrzyłaś na Ashton'a?
-Co? Nie – zakpiłam, ale dość mało przekonująco bo dziewczyna tylko podniosła do góry brwi uśmiechając się.
-Proszę Cię, nie zakochuj się. To, że ma dziewczynę to nie jedyny powód, wiesz? On jest z Libby długo, ale nieraz widziałam go z innymi na imprezie. Gdy jej nie było, to całował się z różnymi dziewczynami. Jak widać lubi się zabawić i niekoniecznie ze swoją dziewczyną. To chyba nie ten typ chłopaka, który będzie Ci wierny.
Patrzałam na nią nie dowierzając. Zastanawiałam się czy to dlatego, że coś takiego mi powiedziała, czy może dlatego, że tak doskonale wiedziała, że się w nim zauroczyłam, mimo, że znała mnie tak krótko. Może jedno i drugie?
-Ja wcale nie…
-Nie oszukuj mnie. Lepiej chodźmy się zabawić – złapała mój nadgarstek i zaczęła ciągnąć w stronę parkietu. Nie przepadałam za tańcem dlatego musiałam więcej wypić, jeśli chciała żebym tam weszła. Zatrzymałam się i szepnęłam jej na ucho, że zaraz wrócę. Wypiłam kilka drinków przy barze i wtedy byłam gotowa by wejść na parkiet. Najpierw tańczyłam z Rose, dość długo. Jednak potem dołączyli się do nas jacyś chłopcy. Poczułam dreszcze, kiedy dotykali mnie podczas tańca i przysięgam, że dawno tego nie czułam. Myślałam, że ten okres mam już za sobą, ale najwidoczniej się myliłam. Nie mogłam dalej ocierać się o ich ciała, więc przeprosiłam i odeszłam w stronę baru. Byłam zakłopotana, a tam siedział Ashton. Lepiej być nie mogło. Usiadłam obok niego i zamówiłam kolejnego drinka.
-Coś się stało? - zapytał po krótkiej chwili.
-Nie, a czy coś miało się stać? - zwróciłam się w jego stronę i naprawdę wyglądał na przejętego.
-Czy oni Ci coś zrobili? - machnął głową w kierunku chłopaków, z którymi przed chwilą tańczyłam. Spojrzałam tam i Rose dalej ocierała się o ich spocone ciała. Przełknęłam ślinę i kiwnęłam przecząco głową.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak - jego ton głosu lekko się zmienił. Był zirytowany faktem, że nie mam zamiaru powiedzieć mu co tak naprawdę się stało.
-Ile mnie znasz? Jeden dzień? Ile ze mną rozmawiałeś? Nic? Więc skąd możesz wiedzieć kiedy coś jest do cholery nie tak? Nie znasz mnie i nie masz prawa wmawiać mi czegokolwiek, jasne? - powiedziałam na jednym wdechu i złapałam kieliszek, przechylając go i wlewając całą jego zawartość do swojego gardła.
-Jak chcesz - mruknął i odszedł. Chyba tego nie chciałam. Wolałam, żeby tu przy mnie był. Tak, zdecydowanie. Ale przecież nie mogę mu powiedzieć. Nie zna mnie, więc skąd może cokolwiek wiedzieć? Pieprzony idiota. 
       Nie pamiętam ile czasu spędziłam przy barze i ile wypiłam. Ale wiem, że byłam mocno wstawiona i ledwo chodziłam. Zaczęłam szukać Rose lub któregoś z chłopaków, ale szybko z tego zrezygnowałam. Miałam zamazany obraz i nie rozpoznawałam twarzy, więc szukanie ich było bez sensu. Postanowiłam na własną rękę wrócić do domu. Wyszłam z pubu i ruszyłam przed siebie. Nie byłam pewna czy wybrałam dobrą drogę, ale kogo to obchodzi? Byłam pijana i nie kontaktowałam. Po prostu szłam nawet nie myśląc, że coś mogłoby mi się stać.
       W końcu zaczęły na moje ciało spadać wielkie krople deszczu. Zaczęłam się śmiać i wybiegłam na ulicę. Nie jeździł już żaden samochód, więc mogłam być pewna, że jest grubo po północy. Po pięciu minutach byłam już cała przemoknięta i zaczęłam dygotać z zimna. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa i nie miałam siły na stawianie samodzielnych kroków. Usiadłam na drodze, bardziej na poboczu. Czułam, że urywa mi się film, zaczęłam zasypiać. Ostatnie co pamiętam to koła samochodu zatrzymującego się koło mnie. Lecz nie miałam czasu ani siły by się bać. Po prostu zasnęłam.
___________________________________________

Jako iż w poniedziałek wyjeżdżam z przyjaciółkami nad jezioro na kilka dni rozdział pojawi się dopiero w weekend, albo poniedziałek. Nie jestem do końca pewna, kiedy wracamy. Będzie to albo piątek, albo niedziela. Rozdział dodam, gdy tylko wrócę i wejdę na laptopa, bo już go napisałam (została końcówka praktycznie, ale to zdążę napisać) :)

Teraz mam prośbę do was: mianowicie chciałam was poprosić, byście polecili komuś to fanfiction, bo wiadomo im więcej czytelników, tym lepiej. Chyba dla każdego. Byłabym wdzięczna i z góry dziękuję x
A druga sprawa jest taka, że chciałabym, żeby osoby, które przeczytały ten rozdział po prostu go skomentowały. Nie chcę, żebyście myśleli, że wymuszam komentarze (a z tym się spotkałam nie raz), bo tak nie jest. Chyba nie ma nic złego w tym, że chcę wiedzieć ile mam czytelników, prawda? A szczególnie, że to początek. 
Miłego weekendu i  w ogóle wakacji x

PS. Zwiastun powinien być w niedziele, ale tego też nie jestem pewna :) 

4 komentarze:

  1. Super rozdział. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania ;) . / Wierna Czytelniczka ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowo otwartą zwiastunownie ! :)

    http://zaczarowane--zwiastuny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdzial i ogolnie zajebisty blog ❤
    Kocham i bede czekac na nastepny xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj. :) Przybyłam dzięki Twojej reklamie pozostawionej u mnie. Czytając, jakoś mnie nie zachwyciło, tak żeby zaparło dech. Jednak masz prawo się kształcić! Takie lekkie opowiadanie, które jest w tysiącu innych, ale jest Ashton i to się liczy! Jest dobrze. ;) Chociaż polubiłam Jacka, ale mam wrażenie, że jego opowiadania są trochę mało prawdziwe. ;( Są ważne dla Ciebie dialogi, ale moim zdaniem nie przywiązujesz się do emocji i to nie fajnie świadczy. Rozumiem, że widzimy świat tylko ze strony dziewczyny, ale ona też nie żyje samym opisywaniem tego co aktualnie robi. Dużo wagę przywiązujesz do szczegółów stroju, troszeczkę mnie to irytuje, ale wierzę, że zaczniesz się rozwijać i w przyszłości Twój styl nabierze rumieńców. ;) Podoba mi się zachowanie Effie, choć imię kojarzy mi się zupełnie z inną osobą. I tak żeby nie było, że Cię nie szanują napisałam komentarz skoro o to prosisz. Jestem czepialska, za co przepraszam, ale szczerość to punkt do jasnej drogi.
    Pozdrawiam Cię ciepło i życzę byś rozwijała swoje możliwości.
    ;)

    OdpowiedzUsuń